Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

O przerwie

Cześć kochani. Dziś chciałam powiedzieć Wam, że na razie przerywam pisanie bloga. Od grudnia napisałam 25 notek i nie dostałam od Was żadnej informacji zwrotnej, żadnego komentarza, żadnego maila. Nic sugerującego, że ktokolwiek w jakikolwiek sposób rezonuje z tym, co piszę. Nic złego, oczywiście, ale nie chcę mi się pisać w przestrzeń. Może tu wrócę. Kto wie. No dobra, pewnie wrócę. Jeszcze nie wiem, kiedy. Na razie nie będę się dzielić swoją podróżą. Kocham Was i jestem z Wami duchem. Niech WASZA podróż będzie piękna, dobra i niech Wam przyniesie dużo, dużo radości. Blessing <3

Przyczyny duchowe a przyczyny fizyczne

Cześć kochani. Pamiętacie moją ostatnią notkę? O moich przyczynach SM? Pisałam o przyczynach fizycznych i przyczynach duchowych.    Chciałam dziś do tego wrócić i troszkę rozwinąć. Jestem przekonana, że najpierw dzieje się coś na wyższych poziomach, a dopiero potem manifestuje się w ciele. Na przykład, żeby śledziona się rozchorowała, musi być najpierw jakaś psychiczna obsesja. Jak choruje tarczyca, często najpierw było jakieś upokorzenie. Jak chorują oczy – często najpierw nie chcemy czegoś widzieć, albo nie podoba nam się to, na co patrzymy. Uszy – nie chcemy czegoś słyszeć. Nos – nie chcemy słuchać intuicji. Uzależnienie – chcemy uciec od siebie. Wrzody – mamy poczucie bycia niewystarczająco dobrym. Wątroba – niechęć do zmian i wybaczenia (to samo rak, przy głębokich zranieniach). Upraszczam, żeby pokazać mechanizm. Choroba każdej części ciała jest symbolem, bardziej zewnętrzną manifestacją choroby poziomu duchowego. Jeśli rozwiążemy nasz problem duchowy wcześniej, zanim po

O sabotażu

Cześć kochani. Słonko świeci. A ja właśnie upiekłam swój pierwszy chlebek z kaszy gryczanej z siemieniem lnianym. Jestem z siebie TAKA dumna. Wyszedł ekstra.    Dziś o sabotażu. Spotkałam się z opinią bardzo mądrej dietetyczki Magdaleny Dorko-Wojciechowskiej, że przyczyną stwardnienia rozsianego jest tak naprawdę sabotowanie własnej osoby.  Po ponad dekadzie „bycia w tym” mam swoje teorie, co się przyczyniło do mojego SM. Takie jak: wirus Epstein Barr-a (mononukleoza w dzieciństwie), szczepienie na WZW B niecały rok przed diagnozą, borelioza w liceum, dieta oparta na glutenie… Nie sądzę, żeby czynnik był jeden, jedyny, właściwy i bezpośredni. Myślę, że raczej dużo czynników zagrało razem, nałożyło się na siebie i o – diagnoza SM, 2007 rok.  Z przyczyn duchowych, które były pierwotne względem przyczyn fizycznych będzie mój nieszczęsny paradoks. Już o tym pisałam jakiś czas temu – skonfliktowane przekonanie, że z jednej strony jestem kreatorem, tworzę mój świat, a z drugiej

Wiara a Zaufanie

Obraz
Dobrze jest wierzyć. Dobrze jest ufać. Ale czy to są synonimy? Do zastanowienia się nad tym zainspirował mnie wyjątkowy człowiek, lekarz, którego bardzo szanuję, Janusz Kołodziejczyk.    Długo zastanawiałam się, skąd moje manifestacyjne „błędy”. Ja wiem, nie ma błędów, chodzi mi raczej o nie-spodziewany rezultat moich czynności twórczych. Czemu, kiedy robię wszystko, że np. wyleczyć swój pęcherz, nic z tego wszystkiego nie działa, nie mam efektów. Przecież nie tylko robię wszystko… Ja też wierzę, żeby nie powiedzieć WIEM, że jest to możliwe. Że nie potrzeba cudu, że to zwykła fizyka kreacji, nie wspominając o auto-regeneracyjnych zdolnościach każdego ciała (stworzyłam tą chorobę na poziomie ciała, toteż na poziomie ciała wiem, jak ją wyleczyć). Mam wiarę. Mam wiedzę. Czy to wszystko? Czy to wystarczy? Dla mnie nie wystarczyło. Dr Kołodziejczyk (będąc lekarzem mówi TAK klawiterapii i Barbasiewiczowi, mówi świadomość, mówi Bruno Groening, maaało takich ludzi jak on, niezwykła p

Afirmacje na lęk

Obraz
Cześć kochani :) Zauważyliście, że w moich postach, zwykle pod koniec, piszę małe afirmacje odnośnie tematu o którym jest notka. Dzisiaj ciut większa afirmacja (może będzie na początek nowej serii? kto wie:). Troszkę z Louise Hay, troszkę z Belleruth Naparstek, troszkę to ja. Obrazek Sequoia Arhayas. Jeśli się boisz, popatrz w lustro i powiedz: Uwalniam wszelki strach. Już ufam biegowi życia. Wiem, że życie jest dla mnie. Czuję się przepełniona miłością. Relaksuję się i uznaję swoją wartość. Jestem wystarczająco dobra. Życie jest łatwe i radosne. Życie mnie kocha. Wiem, że życie zawsze mnie wspiera. Daje mi to, czego potrzebuję. Jestem bezpieczna. Bezpiecznie jest żyć i radować się. Pokładam ufność w mojej wyższej świadomości. Z miłością wsłuchuję się z mój wewnętrzny głos. Uznaję moje zdolności intuicyjne. Odrzucam wszelkie myśli, które nie zgadzają się z głosem miłości.  Jestem w niekończącej się podróży przez wieczność i mam mnóstwo czasu. Komunikuję się za pomocą serca. Wsz

O szczęściu i racji

Obraz
Cześć kochani :) Jak się czujecie tej zimy? Ja się zachwycam. Kocham. I bynajmniej nasza zima wcale mnie nie ogranicza. Dalej na rowerze :)  Dziś trochę o naszych ograniczeniach. Albo raczej o szansie, żeby z nich zrezygnować. Kurs cudów pyta – „would you rather be happy or would you rather be right?” Wolisz być szczęśliwy , czy wolisz mieć rację? Kurs cudów pyta, chyba wcale nie retorycznie. Mnóstwo ludzi woli mieć rację. Ale czy świadomie? Lubię takie pytania, inspirują, żeby się sobie przyjrzeć. Dowiedzieć czegoś o sobie. Lepiej się zrozumieć. I w konsekwencji zmienić się na lepsze.  Mówimy, że chcemy być szczęśliwi. Ale czy rzeczywiście? Czy nasze myśli i intencje rezonują z naszym „chceniem”? Mam wrażenie, że tkwią w nas przekonania, które nas ograniczają. I trzymamy się tych przekonań jak niepodległości. Jakby BYŁY nami. „Nigdy nie nauczę się jeździć samochodem”, „nie mam talentu do śpiewania”, „języki obce po prostu nie są moją mocną stroną”. To tylko przykłady, takich p

PITu PITu

Obraz
Cześć kochani, zaczął się kolejny okres rozliczeń podatkowych. Zastanawiałam się, czy w tym roku także prosić Was o rozliczenie swojego 1% podatku na moje subkonto przy fundacji, której jestem podopieczną. Wahałam się, bo odstawiłam wszystkie leki, nie płacę 8tys zł miesięcznie za gilenyę, jak jakiś czas temu, czy 3 tys zł miesięcznie za copaxone jak trochę wcześniej. Nie płacę też za antydepresanty, ani za leki objawowe na pęcherz/równowagę itp. Wszystko odstawiłam w zeszłym roku. Teraz leczę się dietą, ziołami i ćwiczeniami.  To czemu o tym piszę? Zdecydowałam się, że jednak Was poproszę. Leki lekami, ale dodatkowe środki na zakup suplementów, ziół, rehabilitację, akupunkturę, czy masaże… Trudno sobie pozwolić na takie „luksusy” z samej tylko renty socjalnej… Jeśli zdecydujesz się przy rozliczaniu swojego PIT-a za zeszły rok, przekazać mi swój 1% podatku, bardzo mi pomożesz. Będę się bezpieczniej czuła, wiedząc, że mogę sobie pozwolić na różne rodzaje terapii oraz rehabilit