Cześć
kochani :) Tak się cieszę, właśnie okazały się rzeczy, które męczyły mnie od
dłuższego czasu.
Notka
będzie o mojej diecie. Próbowałam wielu diet. Ostatnio weszłam głębiej w dietę
paleo (po latach unikania mięsa) i starałam się ograniczać węglowodany. Jeść
bardziej tłusto, bo przecież mózg się składa z tłuszczów.
W
grudniu wykluczyłam gluten i nabiał z diety. Jeszcze wcześniej cukier.
W
marcu zrobiłam badania na nietolerancję pokarmowe IGG. Po otrzymaniu wyników, dodatkowo
wykluczyłam soczewicę, żółtka jajek, komosę ryżową, awokado i parę innych
rzeczy.
A
teraz… Teraz dostałam wyniki moich badań genetycznych. Zrobiłam sobie pełen profil nutri-genetyczny. I wiecie, co się okazało? Że mam mutację jakiegoś tam
genu, który odpowiada za metabolizm tłuszczów. I nie metabolizuję tłuszczów tak
dobrze, jak inni, są one odkładane w komórkach mojego organizmu (nawet te
zdrowe tłuszcze). Dobrze, za to, metabolizuję węglowodany. Dostałam zalecenie
(pierwsze, poparte wynikami badań, i to moje DNA), żeby ograniczyć tłuszcze i
zwiększyć udział węglowodanów w diecie.
Kochani! Tak intuicyjnie czułam cały
czas! Zmuszając się do paleo, do tych tłustych ryb, mięs, olejów… Mimo, że
czułam, że to nie dla mnie. Znowu uwierzyłam komuś, zamiast wierzyć sobie.
Teraz mam czarno na białym, jak się odżywiać i że tak naprawdę wiedziałam to
zawsze.
To
chyba tyle na dziś… TAK się cieszę, że zrobiłam te badania. Tanie nie były, ale
moim zdaniem, warte każdej złotówki. Jeszcze paru ciekawych rzeczy się
dowiedziałam o moim ciele, nie będę się wszystkim dzielić. O metabolizmie
tłuszczów i węglowodanów piszę Wam, jako mój kolejny osobisty mały dowód, że
warto wierzyć w siebie. Warto siebie słuchać. Jest w nas wszystko, czego
potrzebujemy.
A zdjęcie z wyprawy po bursztynki (i pędy młodej sosny na syropek). Udane łowy :) Kocham Was bardzo, blessing <3
Komentarze
Prześlij komentarz