Cześć
kochani. Dzisiaj temat, do którego zainspirował mnie mój ukochany. O wierze.
Wiara kontra wiedza. Jaka kontra? Chociaż… mogę się z tym troszkę utożsamić.
Niewierny Tomasz. Niewierna Agata. Kiedyś mówiłam „nie wierzę w nic”. Albo
wiem, albo nie wiem. To takie proste. Biegunowe. Jak nie wiem to trudno, nie
zamierzam przecież wierzyć w coś, czego nie wiem.
Teraz
wiem, że nie wiem, a wiem. Pogląd „nie wierzę w nic”, potrafi mocno ograniczyć
percepcję człowieka. Od „nie wierzę” (czyli nie wiem), że coś istnieje, bardzo
blisko do „wiem, że tego nie ma” (skoro nie wiem, nie doświadczyłam, że jest,
to tylko tyle zostaje). A komu zdarzają się „cuda”? Czy osobom, które założyły
że nic „magicznego” nie ma prawa istnieć? Kto się uczy nowych rzeczy? Czy
osoba, która wie, że nie jest w stanie czegoś zrobić? Więc nie wierzy, że jest
to dla niej możliwe?
Nie…
te „cuda” zdarzają się tym, którzy dopuszczają do swojej świadomości
prawdopodobieństwo zaistnienia rzeczy, których jeszcze nie wiedzą. Których
jeszcze nie rozumieją. Nie muszą ślepo wierzyć. Wystarczy otwarty umysł,
otwarte serce.
Jeśli
podejmuję się nowego zadania… nowej terapii… realizacji nowego pomysłu…
wkraczam na niepoznane jeszcze przeze mnie tereny. I daję sobie szansę. Nawet
jeśli jeszcze tego nie rozumiem. Trzymam się myśli, że to coś, nie pojawiło się
w moim hologramie przez przypadek. Że wszystko nam pomaga. I zostawiam okno,
najwyższego możliwego prawdopodobieństwa, otwarte. Na zasadzie „ok, może nie
wiem, może nie wierzę. Ale wiem, że jest taka opcja, że to się uda. I wierzę,
że może się to udać właśnie mi”.
Czy
niewiara pomogła Tomaszowi? Pewnie, że pomogła, miał objawienie. Wszystkie
nasze konstrukty psychiczne, wiara, wiedza, umysł skostniały, czy też umysł
otwarty, nam pomagają. W danym momencie, w którym teraz jesteśmy. Z poziomem
doświadczenia i wiedzy, które teraz mamy. Robimy najlepiej, jak umiemy.
„Nie
uwierzę, dopóki nie zobaczę”, było przecież tęsknotą Tomasza za wiarą. Było
prowokacją. Było „tak bardzo chcę uwierzyć”. Paradoksalnie było otwartością.
Otworzeniem furtki z napisem „wiem, że to jest możliwe i pewnie, że uwierzę,
jak tylko zobaczę”. I Tomasz został nagrodzony. Zobaczył. Uwierzył. I WIEDZIAŁ.
Pamiętajcie, kochani, mózg nie rozumie słowa „nie”.
Błogosławieni
ci, co uwierzyli, że można zobaczyć.
God
bless us all. God blesses all. Tak samo się mówi. I jak się przyjrzeć… znaczy
też to samo.
|
Yoga swing. Moje najnowsze odkrycie. |
Komentarze
Prześlij komentarz