O ciałku jeszcze trochę
Cześć kochani. Kocham, że dzień się już robi taki długi. Kocham widzieć wschody słońca, jak wstaję. Kocham, że jakby wszystkim zaczyna się chcieć rzeczy. Pachnie wiosną.
Ostatnio pisałam, że warto być dobrym dla swojego ciała. A czym się kierować, jak dopiero zaczynamy go słuchać? Moim zdaniem przyjemnością. Szczególnie, jeśli chodzi o ćwiczenia – jeśli dana aktywność daje nam radość, to jest dla nas dobra. Jak nie cierpisz biegać, to najwyżej sobie możesz uszkodzić kolana, na pewno sobie nie pomożesz zmuszając się do biegania. Przecież to męka.
Ostatnio pisałam, że warto być dobrym dla swojego ciała. A czym się kierować, jak dopiero zaczynamy go słuchać? Moim zdaniem przyjemnością. Szczególnie, jeśli chodzi o ćwiczenia – jeśli dana aktywność daje nam radość, to jest dla nas dobra. Jak nie cierpisz biegać, to najwyżej sobie możesz uszkodzić kolana, na pewno sobie nie pomożesz zmuszając się do biegania. Przecież to męka.
I jedzenie też, tu też przyjemność jest ważna
– jeśli coś nam smakuje, duża szansa że jest to dla nas dobre. I odwrotnie,
jeśli nam nie smakuje, nieważne jak bardzo inni nam mówią, że to jest zdrowe i
tak NAM akurat nie pomoże. Mój osobisty przykład – olej lniany. WSZYSCY wiedzą,
że jest terapeutyczny, jeśli chodzi o SM. Zawsze mnie mdliło, przy jego
spożyciu. A potem było mi niedobrze. Ale brałam go uparcie. Aż pewnego razu tak
się nim zatrułam, że nie spałam całą noc. I trawiłam go dobę, przynajmniej
dobę. Już nie piję. Nie przeczę, że innych leczy i uważam, że dr Budwig powinna
dostać Nobla za swoje odkrycia (nawiasem mówiąc, była nominowana parę razy, ani
razu nie wygrała). Ale mi to nigdy nie pomoże. Moje ciało powiedziało mi to
bardzo dobitnie. I w końcu posłuchałam, jeeej ;)
I intuicją też warto się
kierować. Czy na przykład dany suplement albo zioło nam pomaga. Wszystkie
odpowiedzi są w nas. Jeśli pojawia się pytanie, zawsze jest dostępna odpowiedź.
Jeśli „przypadkiem” pojawia się w naszym życiu wiedza o jakiejś terapii/ziółku/zabiegu/metodzie
leczenia. Na przykład w programie, za plecami w tramwaju, na youtubie, czy w opowieści znajomego.
Cokolwiek. Może to znak, żeby się temu przyjrzeć? Może nie usłyszeliśmy o tym
bez powodu?
Nieważne co to jest. Masaż
lomi-lomi, akupunktura, COKOLWIEK, co zjawiło się jako wiadomość w naszym
hologramie i może nawet powtarza się już po raz kolejny. Posłuchajmy.
Jeśli przyjmiemy założenie,
że inkarnując się tutaj nie zmieściliśmy całej swojej świadomości w tym ciele i
w związku z tym część naszej świadomości pozostała w planach poza-fizykalnych…
To może ta część ma z nami jakieś połączenie? Może próbuje się z nami
komunikować? Przez różne komunikaty. Opowieści. Newsy. Znaki. Sny. Słuchanie
siebie to duży temat. Dziś Wam piszę o przykładzie ciała, ale temat jest dużo,
dużo szerszy. Ty też, przeczytaj to, jak chcesz.
Kocham Was bardzo, blessing
<3
I przepis na koktajl
antynowotworowo-antyoksydacyjny, terapeutyczny dla oczu, mózgu i duszy:)
Do blendera wrzucamy:
- paczka jagód leśnych
(takich rozmrożonych)
- pół puszki mleka kokosowego, troszkę wody jak gęste
- zmielona wanilia
- korzeń kurkumy
- korzeń imbiru
- pieprz cayenne
- lecytyna
- maca
- syrop klonowy (z miodem
wrzosowym też smakuje ekstra)
Miksujemy i smacznego <3
Pociesze Cię, że mam takie same doświadczenie z olejem lnianym. Kiedyś po lekturze Jelinka bardzo wierzyłam w moc oleju lnianego. Dawałam go do sałatki nawet gościm, ale zauważyłam , że ludzie dość szybko mają problemy jelitowe. Mnie po roku intensywnej konsumpcji zaczęło odrzucać od oleju , a zakończyłam definitywnie spożywanie go po nocy spędzonej w toalecie. Niestety nie dodał mi zdrowia.
OdpowiedzUsuńOch, moja kochana siostro w zdrowieniu ;) .... jakież podobne nasze ścieżki! :)
Usuń