O naszej osobistej mocy
Cześć kochani. Dzisiaj o
naszej osobistej mocy. Tak jest, jeszcze troszkę o potędze naszych własnych
myśli. Jesteśmy czymś więcej, niż tylko naszym ciałem. Dużo, dużo więcej. Fakt,
nie jesteśmy wszystkiego świadomi stąd tutaj. Ale, czy nie zdarzyło się Wam, że
w życiu, dzieje się „akurat przypadkiem” coś,
o czym wcześniej myśleliście? Jakieś „znaki” od wszechświata? Że nie
jesteśmy sami, że nasze myśli są słyszane? To się dzieje.
Mam swoją teorię, po co się
dzieje… Myślę, że takie „zbiegi okoliczności” czy też „znaki z góry”, dzieją
się po to, żebyśmy uzmysłowili sobie rzeczy. Przede wszystkim fakt, że nie
jesteśmy sami, budujące.
I druga rzecz – jak ważne
jest to, o czym myślimy (swoiste ‘obudź się, wszystko, co pomyślisz ma
znaczenie, może ci pomóc, ale też może ci zaszkodzić’). Kiedyś tak tłumaczyłam
dzieciom, jaka jest moc ludzkich myśli. Wyobraź sobie, że masz w dłoni kubek
gorącej herbaty. Pełny. I musisz z nim zejść po schodach. Schodek, za
schodkiem, idzie ci ekstra. Ale co się stanie, jeśli nagle pomyślisz: „a co
jeśli mi się wyleje?”? No właśnie, wtedy najczęściej się wylewa. Myślmy dobre
myśli.
Inny przykład, mamy
postanowienie zmienić coś w swoim życiu, niech to będzie zdrowe odżywianie się.
I chwila słabości, urodziny, jakaś okazja i stało się – zjedliśmy kawałek torta
(albo i trzy;). To nasze „odstępstwo” może być zwykłym małym odstępstwem, które
nic nie zmieni w naszym postanowieniu. Jak tylko będziemy myśleć o sobie dobre
myśli, doceniać się za dobrą intencję zdrowego odżywiania. Jak będziemy dla
siebie wyrozumiali i cierpliwi rozumiejąc, że każda zmiana wymaga czasu. Ale
wystarczy, że pomyślimy „znowu to się stało, do niczego się nie nadaję, mam
zero konsekwencji i zero silnej woli”. Jak się może zamanifestować taka myśl?
Na pewno nie doda nam motywacji. Duża szansa, że plan zdrowego odżywiania się
wyrzucimy do mentalnego śmietnika i wrócimy do coli, pizzy, czy cokolwiek jest
tą naszą „słabością”.
Jedziesz na starówkę, czy w
inne oblegane miejsce z małym, malutkim parkingiem. „Na pewno nie będzie wolnego
miejsca”. Wysyłając taką myśl, często otrzymujemy właśnie taką odpowiedź. Może lepsza byłaby myśl – „wszystko dobrze, jestem bezpieczna, życie mnie kocha i
zawsze się o mnie troszczy”.
Notka „dłużeje”, więc o
najważniejszym dla mnie osobiście przykładzie, next time. Kocham Was bardzo.
Kocham zimę. Blessing.
Ps. Deja vu? Och, pewnie, że
już o tym mówiłam. I będę jeszcze mówić. Mamy moc. Ty TEŻ masz moc. Empowering,
czyż nie... Kiedyś, wcale nie tak daleko w przyszłość, każde dziecko będzie
wiedziało, że myśli tworzą. Moje dzieci już wiedzą, haha. Powiedziałam im
ostatnio „nie zdążymy przejść na zielonym, musimy na dwa razy, bo zaraz zapali
się czerwone”. Znam to skrzyżowanie;) No i przeszliśmy pierwszy etap przejścia,
zapaliło się czerwone i Jacek mówi: „MAMA, zapaliło się czerwone, bo MÓWIŁAŚ,
że się zapali!”. A wieczorem oboje zawsze powtarzają „będę miał/miała dobre
sny”. I mają. Rano: „będę miał/miała DOBRY dzień!”. I mają. I robimy razem
afirmacje przed lustrem. Na początku, jakiś rok temu, Jacek nie był wstanie
powiedzieć do lustra „kocham cię” (uciekał, potem zaciskał oczy jak mówił).
Teraz mówi. I czuje to, co mówi. Daję im bazę. Życie kocha wszystkich, pozwólmy
sobie to poczuć.
(zdjęcia Eryka) <3
Ze wszystkim się zgadzam w 100 % .
OdpowiedzUsuńJesli uważasz , że dasz radę -masz rację.
Jeslu uważasz , że nie dasz rady - masz rację.
PS kochane dzieciątka!
Tylko czemu tak często wybieramy w siebie nie wierzyć... Więc w konsekwencji nawalamy. A potem jeszcze bardziej w siebie nie wierzymy, bo mamy "dowód", że jesteśmy beznadziejni, skoro nam się udało... Samozaciskowa (i samorobna!) pętelka na szyję, no... Ale słonko świeci, świadomość rośnie, rozumiemy coraz więcej i myślimy coraz mądrzejsze myśli. Proces. Całusy dla Młodego zdrowiejącego <3
OdpowiedzUsuń