Bracia mniejsi
Słupek temperatury leci w dół, z drzew lecą liście i leci również, na łeb i na szyję, czas spędzany z dziećmi na świeżym powietrzu. Nie przeszkodziło nam to jednak wybrać się wczoraj do ZOO :] Radość była wielka. Szczególnie ze słoni. „Jakie duże! Długa trąba! Czemu pingwinek siedzi sam? Czy płacze? Gdzie jest jego mama? Gdzie pan sarenka? O, krowa! Pójdziemy do piesków?”. Zimno, acz wesoło. I kolorowe dywany z liści. Przy okazji muszę się pochwalić sukcesem wychowawczym. Asia, jak dostanie dwa żelki nie połyka już od razu obu tylko na moją prośbę daje jeden Jackowi. I mówi już „Jace”. A próbuje z różnym (ale każdym przepięknym!) skutkiem, mówić dużo więcej. Dumna mama. Znowu się dziećmi chwalę, ech cóż za nudny blog;)