Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2013

Święto

Obraz
Wczoraj była u nas ciocia Ania i zrobiła maluchom super niespodziankę. Zabrała nas do Loopy’s World. Dzieciaki były pierwszy raz i od razu czuły się, jak u siebie. Z Asiuni byłam szczególnie dumna, bo nie bała się niczego i z wielkim uśmiechem na buźce zwiedzała zakątki krainy zabaw. Lgnęła do innych dzieci. A Jacucha zjechał z kolegą za rączkę z olbrzymiej zjeżdżalni. Oba Małe na godzinę zapomniały o świecie. Włącznie z jedzeniem, piciem i sikaniem ;) A ja tak sobie rozmyślałam, jak dobrze mi jest, że chodzę sobie z Małymi gdzie chcę, robię, co chcę i   nikt widząc mnie, nawet nie pomyśli, że jestem chora na SM….   Dzięki Bogu. I Gilenyi. I Wam :)

Gdy zimno i pada

Obraz
A dziś (dla odmiany, hehe) będę się chwalić moim synkiem. Jacuś, z małą pomocą mamy, odkrył w sobie artystę. Stworzył (rączkami i pędzelkami) piękne, ciut abstrakcyjne, dzieło. Wisi teraz dumnie na ścianie i dumna mama zmusza każdego gościa do, choć kilku, zachwytów nad talentem potomka. Asiunia pomagała w tworzeniu pracy. To znaczy pakowała farbki do buzi, malowała zabawki… Sprzątania trochę było, ale radość Jacuśka i Małej – nie do przecenienia. Tak się wkręcili, że następnego dnia też robiliśmy plakat. Tym razem kredki-klej-bibuła. Na razie niedokończony. A ja się cieszę, że wolą zabawy plastyczne od bajek. Przeczytałam gdzieś wyznanie mamy dorosłego dziecka. Co by zmieniła, jeśli jeszcze raz by je wychowywała. Oprócz zapewnień o mniejszej ilości krzyków, pouczania i mądrzenia się, było, że pozwoliłaby dziecku i więcej się brudzić, żeby lepiej poznawało świat. Jako młoda mama korzystam z doświadczeń koleżanek po fachu. Zanim będzie za późno! ;) Moje geny! ;) Kolorowy pys

Radzenie sobie z chorobą

Towarzyszka w chorobie, Aga, była kolejną osobą, która spytała mnie, jakie biorę suplementy i   co polecam. Więc postanowiłam poświęcić temu ten wpis. Otóż biorę sporo rzeczy, z czego mam szczególne przekonanie o bardzo pozytywnym działaniu kilku z nich. Są to: - rhodiola – walczy ze zmęczeniem, daje energię, - astaxanthin – jeden z silniejszych przeciwutleniaczy, pomaga szczególnie na oczy, - andrographis – immunomodulujący, naturalny suplement. Badania wykazały że pomaga przy SM, - resveralrol – przeciwdziała ogniskom zapalnym, - cholina + inozytol (warto poczytać o tym), - GLUTATION - także odsyłam do światowej kopalni wiedzy - lisinoratio – jest to lek na receptę, obniżający ciśnienie. Z badań wynika, że potrafi zdziałać cuda w leczeniu SM. - witaminka B complex, oczywista oczywistość.   - i dużo innych, nie będę zanudzać ;) Testowałam także wiele kuracji naturalnych, diet, ziół, cudów-nie cudów. Nie wszystko było dla mnie. Z wielu powodów. Sporo ocen i niem

Błogosławieństwa macierzyństwa

Obraz
Witajcie. Byliśmy dziś w kościółku. Jacuś jeszcze trochę się wstydzi księdza, ale stopniowo podchodzi coraz bliżej w czasie kazania (msza dla dzieciaków, może nie takich małych jak on, ale niech poznaje:) ). Zaczął się u nas sezon orzechowy. Mamy olbrzymi orzech włoski w ogrodzie i co roku zbieramy tyle, że obdzielamy całą rodzinę i znajomych. Ale najpierw jest wielkie suszenie. Orzechy porozkładane po całym mieszkaniu we wszystkich płaskich pojemnikach jakie mamy. A przed suszeniem – oczywiście zbieranie, największa frajda dla Jacusia. Tak się cieszy, jak znajduje orzecha, jak jego mama w dzieciństwie się cieszyła z każdego znalezionego w lesie grzyba. Asia jeszcze nie jest zainteresowana. Za to zbiera jabłka. Nadgryza, zostawia i szuka kolejnego. Jacuś swoimi grabkami sprząta liście. A mówi się, że jesienią w ogrodzie dzieci nie mają co robić. Fakt, z piaskownicy zrobiło się bagno (mimo, że jest przykrywana), basen zimuje w piwnicy, a na mokrą huśtawkę raczej nikogo nie ciągnie. Ale

Witajcie pierwszego dnia jesieni

Mój telefon dziś poszedł do serwisu, a tak chciałam się pochwalić wczorajszymi zdjęciami… Byliśmy w kościółku, potem na placu zabaw. I choć bilans strat były spory – lizak upuszczony na piasek, zagubiona czapeczka i butki w psiej kupie – to bilans radości był dużo większy. Szaleństwa na karuzeli, zjeżdżalniach, żarty Jacuchy, że boi się małej dziewczynki (żarty, które rozumiał tylko on, Asia i ja). Bo ostatnio dużo się bawi w udawanie. W sklep, w pożar, w chodzenie do pracy, chodzenie do szkoły, w deszcz (i znikanie sufitu). I te jego teksty.. pewnie fajne tylko dla matki, a dla innych nudne. Ale tak czy siak zacznę je chyba zapisywać. Bo czasem jest wesoło. Jacek dziś rozlał picie, zawołał mnie, pokazał i poważnie powiedział „i co ty najlepszego zrobiłeś!”. Wczoraj jeszcze myślałam sobie, że dobrą mamy pogodę, jak na wrzesień. Codzienne spacerki, zabawy w ogrodzie. Dziś, cóż, wrzesień pokazał pazury. Ale nie nudziliśmy się rano w domku. Odgrzebaliśmy zapomniane układanki, gotowaliśmy

Dzień dobry

Robicie czasem rzeczy dla świętego spokoju? Moja mama uważa, że – jako iż stres szkodzi mojemu zdrowiu przy stwardnieniu rozsianym – powinnam przysłowiowe „g…” dla świętego spokoju zjeść. I nie przejmować się. Jakoś jednak nie mam takiego daru. Robienia czegoś wbrew sobie i udawania, że wszystko jest ok. Żeby tylko ze wszystkimi żyć zgodnie, miło i spokojnie. Nie dyskutować, najlepiej to w ogóle nie różnić się. Czasem bym chciała. Spojrzeć obok, nie przejąć się, udawać że coś jest fajne albo prawdziwe. Ale wiem, że jak tak zrobię, potem będzie mnie to zjadało od środka. Dlatego jestem szczera. Niektórzy mnie za to cenią, niektórzy mnie za to nie lubią. Cóż, ja właśnie gówna dla świętego spokoju omijam. Nawet jak mnie to kosztuje czasem kilka kroków więcej. Parę dni temu świętowałam urodziny. Kolejna 19-stka. Czas mknie. Wiecie jaki był mój najlepszy prezent? Taki, że aż się popłakałam ze wzruszenia? Siedziałam sobie na podłodze z Asiunią. Ona przodem do mnie, wtulona w moje piersi.