Błogosławieństwa macierzyństwa
Witajcie. Byliśmy dziś w kościółku. Jacuś jeszcze trochę się
wstydzi księdza, ale stopniowo podchodzi coraz bliżej w czasie kazania (msza
dla dzieciaków, może nie takich małych jak on, ale niech poznaje:) ). Zaczął
się u nas sezon orzechowy. Mamy olbrzymi orzech włoski w ogrodzie i co roku
zbieramy tyle, że obdzielamy całą rodzinę i znajomych. Ale najpierw jest
wielkie suszenie. Orzechy porozkładane po całym mieszkaniu we wszystkich
płaskich pojemnikach jakie mamy. A przed suszeniem – oczywiście zbieranie, największa
frajda dla Jacusia. Tak się cieszy, jak znajduje orzecha, jak jego mama w
dzieciństwie się cieszyła z każdego znalezionego w lesie grzyba. Asia jeszcze
nie jest zainteresowana. Za to zbiera jabłka. Nadgryza, zostawia i szuka
kolejnego. Jacuś swoimi grabkami sprząta liście. A mówi się, że jesienią w
ogrodzie dzieci nie mają co robić. Fakt, z piaskownicy zrobiło się bagno (mimo,
że jest przykrywana), basen zimuje w piwnicy, a na mokrą huśtawkę raczej nikogo
nie ciągnie. Ale pomysłowość Jacuchy i Asi nie zna granic. Na przykład
uwielbiają zbierać ślimaki. Jacuś nadaje im imiona i łaskawie wypuszcza na
trawkę. Nie bez powodu w piosence fasolek jest „czy można pokochać ślimaka?”.
Jacucha strasznie się też cieszy, że w końcu ma małego partnera do zabawy w
chowanego. Asia się wciągnęła. I tylko chichot zza krzaków słyszę. Tak niedużo
im trzeba. Super jest być mamą. Wszystko, co robię, jest witane z wdzięcznością.
Każda propozycja zabawy – z entuzjazmem. Każda próba – z hurra-optymizmem. I
wbrew moim obawom odnalazłam w sobie olbrzymie pokłady cierpliwości. Jacuś
zaczął fazę pytań. „A co to jest?” „A do czego to jest?” I tym podobne. A mi
się gęba śmieje, bo się cieszę, jaki on mądry. Może zniecierpliwienie dopiero
przyjdzie. Ale póki co, na pewno jest ze mnie zadowolony. I sama jestem z
siebie dumna. Im więcej one potrzebują miłości i czułości, tym więcej jej w
sobie odkrywam. Jak już myślę, że no już przecież nie można kochać tych dzieci
bardziej – zaraz przekonuję się, że byłam w błędzie. Tak mi dobrze, jak sobie
czytamy bajeczki – jedno na jednym kolanku, drugie na drugim. Jak przychodzą
się przytulić, tak po prostu. Dać buziaka na przeprosiny. Jacuś ostatnio wpadł
mi w ramiona i spytał „czy jestem smutna?” (zaraz po tym, jak coś zbroił).
Wrażliwe, wdzięczne, mądre, kochane. Szczęściara ze mnie, nie ma co :)
PS. Wiecie, że teraz w Kościele obchodzimy Tydzień Wychowania? Pozdrowienia dla wszystkich rodziców :) Niech Pan Bóg nam pomoże wychować dzieci na mądrych i szczęśliwych ludzi.
Wspaniale :) Cieszę się, że tak dobrze sobie radzisz :) Pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuń