Pytania i sens pytań zadawania
Wielu z Was zadaje mi pytanie – jak sobie odpowiedziałam na
pytanie „dlaczego ja?”, „dlaczego właśnie mnie to spotkało?”. Cóż, prawda jest
taka, że ja nie miałam takiego okresu (jeszcze?), gdzie stawiałam sobie to
burzące spokój pytanie. Aż dziwne, bo pytanie jest bardzo dobre.
Dlaczego właśnie ja? Z czuba głowy, kilka potencjalnych
odpowiedzi, które przychodzą na myśl:
- może byłam za mało pokorna i los chciał mnie tej pokory
nauczyć?
- może zrobiłam kiedyś coś złego i to taka zemsta losu za
krzywdy, które wyrządziłam?
- może rzeczy za łatwo mi przychodziły i byłam dobrą
kandydatką do „sprawdzenia się”, jak sobie poradzę z czymś gorszym i
trudniejszym?
- może dlatego żeby mnie nauczyć wdzięczności i dostrzegania
rzeczy dobrych?
Żadna odpowiedź nie wydaje mi się dobra. Ale jakakolwiek by
ona nie była, w czym mi ona może pomóc? Czy może całe szczęście, że nie mam
potrzeb zadawania tak głębokich egzystencjalnie pytań, na które odpowiedź
przecież nic dobrego mi nie przyniesie?
Pytanie jest dobre – dlaczego ja. Powiem krótko – bo życie
jest niesprawiedliwe. Ale jest jak jest i planuję mimo tej
niesprawiedliwości uszczknąć z tego
mojego życia, ile się tylko da. Z resztą nie jest mi źle. Z całą pewnością mogę
powiedzieć, że gdyby nie choroba byłabym teraz w zupełnie innym miejscu. Pewnie
nie poznałabym Karola. Nie byłoby Asi, Jacusia. Nie zobaczyłabym, że ludzie są
dobrzy, że mogę na nich liczyć. Że TYLE dobra na świecie jest. Że często nawet
obcy ludzie chcą pomóc, zależy im na mnie. Proste fakty, ale można się
wzruszyć.
Nie będę górnolotnie rzucać w świat – „uff, jak dobrze, że mam
stwardnienie rozsiane!”, ale też nie będę jęczeć „dlaczego ja??!!”. Jest jak
jest. Szkoda czasu na narzekanie.
Tak trzymaj, Agatko :)
OdpowiedzUsuńWiesz, gdzieś kiedyś przeczytałam, że Bóg bardzo dobrze wie, kogo doświadczyć przez los i że takim osobom nie daje do pomocy Anioła Stróża, bo jak mawia - to właśnie te osoby są Aniołami na ziemi.
Jak widać na Twoim przykładzie, ma całkowitą rację ;) Życzę Ci wszystkiego co najlepsze, a przede wszystkim dużo zdrowia. Twoja rodzina potrzebuje silnego, zdrowego Anioła ;)
Pozdrawiam,
Kasia
Dzięki, Kasiu kochana! Nie widziałyśmy się nigdy, ale zgadnij co - śniłaś mi się dziś :)
Usuńpodziwiam Cię.. jestem zdrowa, a zbyt leniwa na posiadanie dzieci.. Kiedy widzę Twoje zdjęcie na wózku, czytam o tym jak ciężko jest wstać co dzień rano z powodu bólu, zdaję sobie sprawę jak wiele egoizmu jest w takich osobach, jak ja. Zawstydzasz innych swoją dzielnością. Powtórzę po raz setny, ale - tak trzymaj. Nikt nie ma prawa zarzucić Ci czegokolwiek. Powodzenia w walce z chorobą.
OdpowiedzUsuńOch, jaka jesteś miła :) A ci co zarzucają, niech zarzucają. Aniołem nie jestem, a i przejmować się nie zamierzam ;)
UsuńMyślę, że ten wpis jest jedną z mądrzejszych rzeczy jakie przeczytałam w ogóle. Poważnie. To brzmi jak takie osobiste, prywatne "objawienie" i ma w sobie tyle głębi i sensu! Tak właśnie jest - życie jest niesprawiedliwe. Ale dostrzeganie piękna i dobra w najmniejszych rzeczach podczas tragedii - to jest siła, która powoduje, że jesteś niezniszczalna :) Jestem dumna, że znam taką osobę, jak Ty! <3
OdpowiedzUsuńMelania, aż urosłam! :*
OdpowiedzUsuń