Jacusia debiut życia

Witajcie, kochani. Tak, wiem, długo tu nie zaglądałam. Dziś też (szczególnie dziś) sporo się u nas dzieje. A piszę, bo chciałam podziękować wszystkim za życzenia urodzinowe. Niektóre naprawdę mnie wzruszyły. Tak, stuknęło lat 29. Mogę śmiało i z czystym sercem powiedzieć, że póki co, każdy następny rok jest lepszy od poprzedniego. Zmieniam się, dojrzewam. Wszystko stopniowo, ale mam przeczucie, że na lepsze. Przynajmniej bardzo mocno się staram, żeby tak było. A laurki od dzieci i życzenia od Was – bardzo miły akcent tego dnia. Uśmiech na buźce od rana kwitnie i raczej nigdzie się nie wybiera ;)

Jak już tu jestem, to napiszę coś o nowinach w naszym świecie. Jacek wczoraj został przedszkolakiem. Odprowadziłam go ja i była czarna rozpacz. Że on beze mnie tam nie zostanie i już. Następnego dnia (dziś) przetestowaliśmy odprowadzanie przez babcię – Jacek był zadowolony, elegancko się z babcią pożegnał i rozpaczy nie było. Dobra intuicja, z babcią rzeczywiście emocji było mniej.  Jestem strasznie, strasznie dumna z mojego synka. A jak sobie siedzę z samą Asią w domku, to łezka nie raz już mi się zakręciła w oku. Gdzie jest Jacek? Tak pusto trochę. Ale z Asią nie nudzimy się absolutnie. Zostałyśmy my, dwie kobietki. I od razu dużo mniej jest zabaw w potwory, duchy, mniej krzyków, mniej biegania. A więcej cierpliwego budowania z klocków, roznoszenia pluszakom listów, układania puzzli oraz układania wszelkich innych rzeczy. I gotowania oczywiście. Lepiej? Nie. Inaczej. Asia za bratem trochę tęskni, bo wspomina o nim co chwilę. Nawet mam wrażenie, że jak go nie ma, to go bardziej kocha, haha. Zostawia mu najlepsze kąski, szykuje mu z mamą niespodzianki na powrót… Dobra siostra.

A co u mnie? Doba, jak zawsze, za krótka. Nic nowego. Ale postanowiłam trochę zwolnić. I robię trochę mniej. Ale za to cierpliwość (której nauczyły mnie dzieci), spokój umysłu i serca oraz brak pośpiechu (czego dopiero się uczę) – bezcenne rzeczy. Wyobraźcie sobie, że odkryłam taki banał, że pod moimi włosami, kryje się znacznie więcej myśli i pomysłów, niż do tej pory miałam czas zauważyć. Wystarczyło trochę się sobie przyjrzeć, bez wszechobecnego dzisiejszymi czasy, pośpiechu. Koleżanka się śmiała ze mnie, że jeszcze trochę i zacznę medytować. A właściwie czemu nie? Może kiedyś zacznę. I na pewno się nie będę tego wstydzić ;)

Pozdrawiam Was kochani! I jeszcze raz gorąco dziękuję wszystkim za życzenia. A Tobie Kasiu Sz. dziękuję za wspaniałą niespodziankę!

PS. Wybaczcie moje opóźnienie w odpisywaniu na Wasze maile. Mam spore tyły. Ale pamiętam o Was! :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Barbara Kazana

Koniec Agaty. Tak właśnie.