Ze świata Agaty
Świat Agaty nieposkładany, ale szczęśliwy. Zdrówko jak to
zdrówko, przy stwardnieniu rozsianym trzeba mieć końskie żeby chorować. Jakoś idzie. Dzieciaki wesołe i
szalone. I mądre (wiadomo po kim;) Jacusia liczba słów wzrosła na tyle że nawet
nie zacytuję bo dużo dużo tego już jest. Dzisiejsze osiągnięcie? Jacuś
powiedział dziękuję! Jak dostał ogórka. Zacytuję – „ciecie”. Tylko mama go
zrozumie, hehe:)
Ostatnio miało u nas miejsce wielkie zbieranie orzechów
włoskich (mamy olbrzymie drzewo w ogródku). Nazbierałam w sumie przez 2 tygodnie
dobre kilkadziesiąt kilo. Będzie na zimę
i dla rodzinki .Jacuś pomagał. Zebrał w sumie 2 orzechy i sam wrzuciło siatki.
Biegał sobie po ogrodzie, a mama zbierała (jak już piszę kto, co robił, to
wspomnę, że Asiunia w tym czasie przeważnie grzecznie spała).. Jacuś orzechy uwielbia,
a podobno od tego mózg rośnie. A teraz się suszą na połowie powierzchni
strychu. Suszą to dużo powiedziane bo jest tam obecnie około…. 10 stopni?
Jeszcze nie grzejemy nawet, chyba rekord.
Teraz o nowej kuracji na SM. Kuracja jest ziołowa i stosowana już
przez ponad tydzień. Ziółka zamówił tatuś i przyjechały aż z Peru. Tak, plotki
o medycynie południowo-amerykańskiej na bok. Kuracja w sumie taka nowa nie
jest, bo kilka lat temu już ją (z wielkim bólem) stosowałam. Wówczas nie
pomogła, ale nie miała na co pomagać w sumie bo świeżo po diagnozie nie miałam
jeszcze tyle objawów i ograniczeń. Ale teraz z nadzieją piję ziółka z kory,
drewna, liści… A potrzeba do tego dużo nadziei, bo zioła (7 rodzajów) trzeba
gotować, odcedzać i spożywać w sumie ponad 2 litry dziennie, a są
naprawdę paskudne. Dużo, dużo nadziei i jeszcze więcej cierpliwości. Cóż, jak
nie pomoże to na pewno nie zaszkodzi, a topiący jak mawiają brzytwy się chwyta.
Zobaczymy. Zastrzyków oczywiście nie odstawiłam.
Stwierdzenie mojego męża - te dzieciaczki są "bardzo Karolowe" :P Trzymaj się, Agatko, co nas nie zabije to nas wzmocni. Ja akurat wierzę w działanie ziółek - moja mama kiedyś bardzo chorowała na serce i lekarze nie potrafili jej pomóc, a zakonnicy mieszkający niedaleko nas przygotowali specjalnie dla niej mieszankę ziół. Po paru miesiącach lekarka nie chciała wierzyć, że EKG należy do mamy. Tak więc trzymamy kciuki za szybkie rezultaty :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)
Och Kasiu, opinia Twojego męża jest coś zbyt popularna i u naszej rodzinki i u znajomych... Mało kto mówi że takie Agatowe... Dobra, prawdę mówiąc to nikt ;) A jak będzie z ziółkami, zobaczymy, jak już coś robię to raczej wypada w to wierzyć... :) Buziaki jesienne!
OdpowiedzUsuńCórunia Tatunia-bez dwóch zdań!Na temat ziół się nie wypowiem,ale z całego serca ufam,że pomogą!
OdpowiedzUsuń