Urodzinki i plaża na burzowo
Wczoraj były urodzinki mojego najmłodszego aniołka. Imprezy
nie było, gości (prawie) nie było. Ale była radocha, śpiewanie, balony, torcik,
prezenty (Asia potem wykończona padła już po 8!)… I wycieczka na plażę. Długo nam nie było dane posiedzieć, bo sami
zobaczcie po zdjęciach jaka była pogoda. Chwilę po ich zrobieniu mykaliśmy do
auta bo zaczynało kropić ;) Dzieciaki się cieszyły. Jacuś troszkę bał się fal.
Zdziwiło mnie to, bo on zawsze pierwszy do wody. W jeziorze w ogóle się nie
bał. A tu uciekał jak szła fala. Słodziak. Minął roczek od kiedy Jacuś miał
siostrzyczkę. Dużo się działo, każdego dnia Mała uczyła się czegoś nowego,
czymś nowym mnie rozśmieszała.. W moim życiu to tylko rok, ale już nic nie jest
takie samo, jak było wcześniej. Chyba troszkę dojrzałam. Codziennie uczę się też
cierpliwości, którą oba Małe namiętnie testują. Córeczko, jeśli kiedyś to
przeczytasz – jesteś moim szczęściem, moją motywacją do życia i powodem dla
którego staram się walczyć o moje zdrowie. I tego dnia życzę Ci, żebyś przez
całe życie była taka szczęśliwa i radosna jak jesteś teraz. Kocham. Mama.
PS. Pewnie się zastanawiacie, czemu nie prowadzę już "dzieciowego" bloga. Jedno mamy życie i wszystko się łączy. Poza tym pisać blog tylko o chorobie, jak tyle się dobrego dzieje w moim życiu? Wszystko będzie tutaj. Moje i dzieciaków wzloty i upadki. Pewnie wzloty dzieciaków i upadki mamy, ale nigdy nic nie wiadomo. Może wynajdą lek na SM? Może za kilka lat, na tym blogu, będą same pozytywne rzeczy? A za kilkanaście wogóle zapomnę, że byłam kiedyś na coś takiego chora? Jeśli modlisz się czasami, wspomnij proszę w tej intencji. Wierzę, że modlitwa ma moc. Proszę Cię o to także ponieważ... jak się przyjrzysz to na jednym zdjęciu w tle widać mój wózek. Mam trochę gorszy czas. Te upały dają w kość przy stwardnieniu rozsianym. A lato dopiero się zaczyna. I mam nadzieję, że nie zmarnuje całego sukcesu, który dokonuje się dzięki Gilenyi.
PS. Pewnie się zastanawiacie, czemu nie prowadzę już "dzieciowego" bloga. Jedno mamy życie i wszystko się łączy. Poza tym pisać blog tylko o chorobie, jak tyle się dobrego dzieje w moim życiu? Wszystko będzie tutaj. Moje i dzieciaków wzloty i upadki. Pewnie wzloty dzieciaków i upadki mamy, ale nigdy nic nie wiadomo. Może wynajdą lek na SM? Może za kilka lat, na tym blogu, będą same pozytywne rzeczy? A za kilkanaście wogóle zapomnę, że byłam kiedyś na coś takiego chora? Jeśli modlisz się czasami, wspomnij proszę w tej intencji. Wierzę, że modlitwa ma moc. Proszę Cię o to także ponieważ... jak się przyjrzysz to na jednym zdjęciu w tle widać mój wózek. Mam trochę gorszy czas. Te upały dają w kość przy stwardnieniu rozsianym. A lato dopiero się zaczyna. I mam nadzieję, że nie zmarnuje całego sukcesu, który dokonuje się dzięki Gilenyi.
Jestem cały czas myślami i serduchem z Wami i pomodlę się o lepsze jutro kochana :*
OdpowiedzUsuńWspieram, będę gorąco się modlić. No i jeszcze chcę Ci powiedzieć, że uwielbiam Twoje zdjęcia - tzn. te, na których jesteś. Jesteś przepiękną kobietą!:)
OdpowiedzUsuńCzerwienię się ;)
Usuń