Wiosenne cuda
Ach
wiosna. Przepiękna. Dzieci popsuły mi żaluzję w łazience. Z zewnątrz wszystko widać jak na dłoni. Byłam mocno zła, że
nie mogę się wykąpać bez potencjalnego bycia podglądaną przez przechodniów. Byłam
zła pochopnie. Siedziałam dziś w wannie myjąc włosy i co widzę? Za oknem, na
szczycie choinki, która przed Bożym Narodzeniem była skrócona o połowę (bo
sięgała linii energetycznej) zobaczyłam sroczkę. Sroczka trzymała całkiem
sporawą gałązkę. Obok ptaszka na szczycie drzewa – cały stosik podobnych
gałęzi. Oo, myślę sobie, wije gniazdo! Przypatrywałam się, jak z gracją przeplata
między sobą patyczki. Co raz to odlatywała i chwilkę później wracała z
materiałami. Jak patyczków było dość – wracała z czymś w rodzaju mchu. Z trwogą
obserwowałam jak spadła jej na ziemię część pracy. Nie wyglądała jednak na
zmartwioną. Woda w kąpieli już mi dawno wystygła, a tymczasem co zobaczyłam –
druga sroczka przyleciała z patykiem! To para. Para połączona wiosenną porą,
przy pracy w trakcie budowania gniazda, żeby było gdzie powiększyć rodzinę! Od
tej chwili sroczki pracowały razem. Razem wylatywały i razem wracały z nowymi
zdobyczami. I sama czułam się trochę jak intruz, wkraczający w cudzą intymność, jak obserwowałam tę ptasią pracę,
przepełnioną miłością, pełną niezwykłej precyzji i wytrwałości. Za moimi oknami
zamieszka ptasia rodzina. Cóż mi po przypadkowych spojrzeniach przechodniów,
jak mogę być świadkiem takich cudów.
Fotki zrobione później. Tak, dalej śledzę, jak tam moi nowi sąsiedzi :)
Fotki zrobione później. Tak, dalej śledzę, jak tam moi nowi sąsiedzi :)
Komentarze
Prześlij komentarz