Cześć
kochani :) Zastanawiałam się, czy poruszyć ten temat, ale „wróciła” do mnie
książka o kamykach, przyjrzałam się moim kamykom, przemyślałam parę moich
ukochanych kamieni i kryształów, które pomagają mi najbardziej i postanowiłam
się tym z wami podzielić.
Kiedyś
ludzie myśleli, że świadomość, jest przypisana tylko człowiekowi. Że reszta
świata po prostu nie jest świadoma. Nauka powoli zaczyna rozumieć, że zwierzęta
też są świadome. A nawet rośliny (podobno jakiś gatunek drzewa, czując że
zbliżają się żyrafy, które zjadają ich liście, zaczyna wydzielać gorzką
substancję, żeby tym żyrafom nie smakowało).
Ciężko
się żyje, jak myślisz że tylko ty jesteś świadomy, a wszystko, co cię otacza,
już tą świadomością nie jest. Ja wierzę, że wszystko jest świadome.
Wierzę... nie wiem, czy to dobre słowo. Tak czuję. W co wierzę? Wierzę, że
jesteśmy wewnątrz „Boga”. Bóg jest
świadomością. Różne części tej zbiorowej świadomości, wybrały zamanifestowanie
się, jako różne jej przejawy – ludzie, rośliny, zwierzęta, minerały, elementy.
Czy woda nie żyje? Ogień? Powietrze? Ziemia? Eter? Czy wszystko, co nas otacza
jest martwe, a my mamy tylko „czynić sobie ziemię poddaną”? Wszystko jest
świadomością. Wszystko pochodzi z tego samego Źródła.
To
tak tytułem wstępu :) Kocham kamienie. Czuję, że kamienie chcą z nami
współ-tworzyć. Chcą nam pomagać w zdrowieniu, w rozwoju, w czymkolwiek chcemy. Wow,
nie wiem od czego zacząć, o minerałach i ich mocy i właściwościach napisano
całe książki. Ok, polecę Wam jedną. Taką, która jest najbliższa mojemu sercu,
bo skupia się nie tylko na fizycznych aspektach, na które pomagają dane
minerały, ale też na emocjonalnych i duchowych. Philip Permutt, „Kamienie które
leczą”. Piękna okładka i dużo, dużo praktycznej wiedzy w środku.
Kupując
moje kamienie, zawsze kierowałam się intuicją. Wybierałam takie, które
rezonowały ze mną najbardziej. Zwykle były to kamienie w ich naturalnej
postaci. Aczkolwiek z oszlifowanych też korzystam, na przykład do masażu, jako
biżuterię, itd. Tak więc wybierałam kamienie, które mnie do siebie
„przyciągały”, a potem stopniowo odkrywałam, czemu akurat te, do mnie przygrawitowały.
Czytając książkę Philipa, potwierdzałam niejako, to co sama wcześniej
intuicyjnie czułam. Że chryzokola pomaga na poczucie winy, amazonit uspokaja,
akwamaryn chłodzi, awenturyn chroni, bursztyn oczyszcza, cytrynek harmonizuje
3cią czakrę, a kryształ górski pomaga na WSZYSTKO. Że czerwone kamienie
uziemiają, a fioletowe ułatwiają medytację. Niebieskie oczyszczają gardło,
wspierają nas w procesie twórczym. Zielone otwierają serce.
To
tylko ogólniki, po prostu chciałam ci powiedzieć, że kamienie nas kochają.
Zdaje się, że w naszym obecnym świecie, jest to nie do końca oczywiste.
Dziej
<3 Kocham cię.
Zastanawiam się, czemu wierząc w zdrowotne działanie roślin nie daję wiary działaniom na przykład kamieni. Znaczy wiem czemu :) jak byłam dzieckiem na każdym rogu sprzedawano kamienie, każdy opisany właściwościami i mocami...zbierałam i kupowałam...ale to te moce chyba mnie odstraszały :/ Jednak nikt nie sprzedawał suszonych ziół w magicznej otoczce...
OdpowiedzUsuńAle ja nie o tym ;) Ja chciałam zaprosić Cie na mojego bloga, mam nadzieję, że niespodzianka Ci się spodoba ;)
I obiecuję Cię nie tylko czytać, ale też się odzywać ;)