O oczekiwaniach

Cześć kochani. Ludzie czasem biorą mnie za buddystkę. Kocham buddę, ale zupełnie nie jest to prawda. Przy wielu cennych naukach które oferuje buddyzm, zdaję sobie sprawę z jego twistów, które nie do końca nam służą. O jednym z takich twistów chciałam dziś powiedzieć.
 
Nie oczekuj niczego. Brzmi wiarygodnie, że nie oczekując rzeczy, nie spotka nas zawód. Brzmi wiarygodnie, że nie oczekując rzeczy, nie ograniczamy naszej mapy prawdopodobieństw, czyli nie blokujemy niespodziewanych, dobrych rzeczy, które mogą nam się wydarzyć. Brzmi zupełnie wiarygodnie, że dochodząc do postawy bez oczekiwań, będziemy wolni. 

Ale czy taka wolność jest dla nas najlepsza? Żyjemy w świecie biegunowości, przeciwieństw. W systemie jing-yang, który być może nie jest najlepszym systemem we wszechświecie, ale jest naszym systemem i w takim wybraliśmy teraz żyć. Na każdą dobrą rzecz przypada ta gorsza.
Czy ja chcę płynąć w takim systemie? Wierzyć, że życie mnie kocha, więc ja nic nie muszę oczekiwać? Nie muszę działać? Że wszystko i tak będzie się działo przeze mnie dla mojego najwyższego dobra? 

Mogę. Bo wiem, że to prawda, że życie mnie kocha i wszystko co się dzieje w moim hologramie, rzeczywiście dzieje się dla mojego najwyższego dobra. Mogę, ale nie chcę. Bo wiem, że z moim świadomym udziałem, z moją świadomą kreacją, moje życie będzie jeszcze lepsze. Wiem, że jak nie tylko będę ufać, ale też będę oczekiwać pewnych rzeczy, to moja twórczość będzie dużo milsza i dużo bardziej satysfakcjonująca. 

Czym jest oczekiwanie? Ktoś mądry powiedział, że jest to miejsce, gdzie łączą się ze sobą dwa czynniki – pragnienie, żeby coś się stało i wiara, że to się stanie. Jak czegoś chcemy, czyli mamy pragnienie, a nie wierzymy, że jest to dla nas możliwe – efekty będą słabe. Bo nasza podświadomość zablokuje wszystko, w co nie wierzymy. I tak będziemy sobie pragnąć i pragnąć. Pomijając fakt, że zupełnie to niebuddyjskie, to też nieefektywne. 

Pragnę wyzdrowieć, ale w głębi serca nie wierzę, że jest to możliwe, bo ktoś mi kiedyś powiedział że SM jest nieuleczalne i uwierzyłam? Pragnę dobrze zarabiać, ale w głębi serca nie wierzę, że jest to możliwe, bo w dzieciństwie rodzice mi powtarzali „ty to sobie nie poradzisz w życiu” i uwierzyłam? Pragnę miłości, żeby partner był dla mnie dobry i mnie szanował, ale w głębi serca nie wierzę, że zasługuję na miłość, bo nikt mnie nigdy nie nauczył kochać siebie? 

Oczekujmy rzeczy. Twórzmy świadomie, dzielmy się miłością, dzielmy się dobą, spełniajmy marzenia, czyńmy ten świat lepszym. Tylko pamiętajmy, że samo pragnienie jest puste. Ma szansę zamanifestować się w naszym życiu, dopiero, jak uwierzymy. 

Z miłością przyjmuję całe dobro, które oferuje mi życie. Wiem, czego chcę. Wiem do czego zmierzam. W radości i spokoju obserwuję, jak to czego pragnę, manifestuje się w moim życiu. Wierzę w swoją moc. Ufam życiu, bo najbardziej ufam sobie. 

Blessing, miej dobry dzień <3


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Koniec Agaty. Tak właśnie.

Barbara Kazana