Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2018

Dziecięcość

Obraz
Cześć kochani. Ile to można się nauczyć od dzieci…    Przedwczoraj była u nas moja siostra z dziećmi, Michasiem i Ulą, która ma kilka miesięcy. Patrzę sobie na to dziecko, już raczkuje, poznaje świat, ciekawa jest wszystkiego… Eksplorowała podłogę w pokoju Asi i zatrzymała się w progu drzwi. I sobie leży. Ludzie nad nią przechodzą, a ona tylko patrzy i się uśmiecha. Wyobraź sobie, masz głowę przy samej ziemi, w przejściu, ktoś nad tobą chodzi, a ty czujesz się bezpiecznie i obserwujesz i się cieszysz. Ciężko to sobie wyobrazić. Ale pomaga wiedza, że my też kiedyś byliśmy takimi dziećmi, które bezgranicznie ufały, że nic im się nie stanie złego, że są bezpieczne, że życie o nie zadba. Zawsze. Potem nauczono nas w wieku około-przedszkolnym, że życie jest groźne, zewsząd czyhają na nas przeróżne niebezpieczeństwa, a obcym ludziom nigdy nie wolno ufać. Skoro nas tego NAUCZONO, to nie jesteśmy MY. Dostaliśmy to, możemy to zostawić. Możemy się tego oduczyć. Przypomnijmy sobie, ...

Zło nigdy nie wygra z dobrem

Obraz
Zło nigdy nie wygra z dobrem. Jeśli już mówić o walce. Ale nie ma walki, dobro po prostu zawsze ma większą moc. I wcale nie musi „walczyć”, żeby „wygrać. Cześć kochani :) Dziś taki filozoficzny temat, w sumie to znowu o poczuciu bezpieczeństwa. Bo wszystko, czego się boimy, to tak naprawdę iluzja.   Co rozumiem przez zło? Rzeczy, osoby, emocje, które nam szkodzą. Źle życzący nam ludzie, gniew, zazdrość, lęk, złość, zawiść… To wszystko ma niską częstotliwość. Niższą niż dobro, miłość, pokój, radość. A energia zawsze płynie od wyższej częstotliwości do niższej. Dlatego jeśli jedna osoba ma wyższą częstotliwość („wibrację”) niż druga osoba, to ta pierwsza może pomóc drugiej, do niej „dołączyć”, czyli podnieść swoją częstotliwość. Jeśli druga osoba tego nie chce, nie może „zaszkodzić” tej pierwszej. Bo jej „moc” na przykład moc jej złości, jest mniejsza, niż miłość pierwszej osoby. Jak taka osoba nie chce pomocy, może co najwyżej PRÓBOWAĆ zaszkodzić pierwszej osobie, ale to hazard...

O poczuciu bezpieczeństwa

Obraz
Cześć kochani. Średnio się czuję, jakbym się kochała o kilo mniej, niż tydzień temu... Jakbym była swoją self sprzed, co najmniej, roku… Uświadomiłam sobie, że nadal nie potrafię nie planować rzeczy. Że nie pozwalam życiu, po prostu się dziać. Że cały czas, muszę kontrolować, co tylko mogę kontrolować. Tracąc na to mnóstwo energii, którą mogłabym przeznaczyć, na przykład, na radość z tego, co się dzieje w obecnej chwili.    To ten lęk. To cały czas ten lęk. Brak zaufania do świata, z którego wynika potrzeba kontrolowania wszystkiego, jest spowodowany brakiem zaufania do samej siebie. I projekcją, tego braku zaufania do siebie, na resztę naszego hologramu. Coś się na pewno wydarzy, co nie będzie dla mnie dobre – dlatego tak myślę, bo nie wierzę, po pierwsze, że COKOLWIEK się wydarzy, JA sobie z tym PORADZĘ (zaufanie), a po drugie, że wszystko dzieje się dla mojego najwyższego dobra, bo wszechświat mnie kocha.  Co mogę zrobić, żeby to odwrócić? Afirmacje nie wystar...

O pierwszych razach

Obraz
Cześć kochani :) Lato? TAK!:) W sumie mam wrażenie, że to lato trwa już ze dwa miesiące, ale… lato! W zeszłym tygodniu pożegnaliśmy przedszkole, w sobotę Asi urodzinki, zaraz impreza na placu zabaw dla kolegów… Dzieje się u nas. Pachnie wakacjami. Już w zeszłą sobotę w ogrodzie, zjadłam pierwszą, zaczerwienioną kulkę agrestu. Agrest w czerwcu… Czereśnie w maju... Sezon na truskawki JUŻ się prawie kończy… Spieszy się natura tego roku, oj spieszy. Ciekawe dokąd..;)    A ja dziś chciałam o pierwszych razach. O tym, że są najlepsze, niepowtarzalne. O tym że „potem, to już nie to samo”. Dziś bez przykładu, bo tym razem Asia była dla mnie inspiracją, a nie raczej nie będę publicznie opowiadać o jej osobistych lekcjach. Dziś abstrakcyjnie. Ale przyziemnie. I dla Ciebie. Zobacz :)  Ile to razy zdarza nam się doświadczyć czegoś, często nawet przypadkiem… I odkryć, że to kochamy. I kombinować, że skoro mieliśmy, robiąc to, takie ekstra doświadczenie, to musimy zrobić wszys...

„Przyszłość poprzedza teraźniejszość”

Obraz
Cześć kochani. Dzisiaj taki filozoficzny temat. Żeby nie powiedzieć duchowy (tak, naprawdę to wszystko fizyka, ale ok, niech będzie duchowy). No cóż to za herezje w tytule:)? Tym zdaniem trafił do mnie ostatnio David Hawkins. I tak sobie myślę, wow, dokładnie TAK jest… Przyszłość była najpierw.   Być może czas, tak naprawdę nie istnieje (a mówi już tak nawet nauka, fizyka kwantowa). Może istnieje tylko teraźniejszość, a iluzja przeszłości i przyszłości, to tak naprawdę różnice w częstotliwości (frekwencji) którą mamy. Wracając do domu (wertykalnie) aktywujemy się i rośnie nasza częstotliwość. Przeszłość jest tym, kim byliśmy wcześniej, mniej „rozwinięci”, bardziej pofragmentowali. A przyszłość jest tym, do czego zmierzamy.  Więc, jak to, przyszłość poprzedza teraźniejszość? Oddalając się od źródła naszej świadomości, nasza częstotliwość malała, żeby inkarnowanie się tutaj było w ogóle możliwe. Ale przed każdym kolejnym krokiem w większą gęstość materii, planowaliśmy s...

O sekretach

Obraz
Cześć kochani. Wow, ALE stęskniłam się za dniem bez słońca... Pachnie deszczem. I jaśminem. Dzisiaj dalej o byciu sobą i pozwoleniu sobie na bycie sobą z miłością. Czy potrzebujemy do tego innych? Inni nie są moim zdaniem warunkiem naszego szczęścia, ale nie zaszkodzi mieć przy sobie przyjaciół. Osób którym ufamy i o których wiemy, że nam dobrze życzą. Wtedy wiele rzeczy można osiągnąć szybciej, łatwiej i milej. Przeglądać się w oczach drugiej osoby i widzieć miłość. Opowiadać drugiej osobie o swoich dylematach i widzieć zrozumienie. Mówić jej o swoich planach – i czuć szczerą intencję, żeby nam się udało. Piękna rzecz, przyjaźń. Tak, można wszystko zrobić samemu, zmienić się, nauczyć rzeczy, zrozumieć coś, wyzdrowieć… Ale z kimś jest i łatwiej i przyjemniej.    To tak tytułem wstępu, chciałam dziś powiedzieć trochę o innych, nie tylko w kontekście miłości i przyjaźni. Nie każdy dobrze nam życzy. A wśród tych którzy świadomie nam dobrze życzą, jest mnóstwo osób, które nas...

O zaburzeniach równowagi

Obraz
Cześć kochani. Dziś kolejny mocno SM-owy temat. Eryk wrócił niedawno ze spotkania dotyczącego rolfingu i powiedział, że w rolfingu chodzi głównie o to, żeby przywrócić ciału balans. Poczułam się zainspirowana :)   Wiele osób chorujących na stwardnienie rozsiane, cierpi na zaburzenia równowagi. W czasie chodzenia, stania, w czasie zmiany pozycji ciała…  Nie ułatwia to życia. Nie jest to u mnie mocno posunięty objaw, aczkolwiek zdarzają się zabawne sytuacje. Raz podjeżdża radiowóz i policjant mówi, że pani dzwoniła że „pijana idzie z dziećmi”. Innym razem pani przechodząca wzniosła oczy ku niebu i z oburzeniem powiedziała „toż to jeszcze południa nie ma!”. Cóż, lepiej się śmiać, niż płakać.  Zawsze miałam przekonanie, że zaburzona równowaga mojego ciała, to zewnętrzny objaw zaburzonej równowagi wewnętrznej. Część rzeczy robię nadmiernie, nie umiem znajdować swojego balansu. Między „albo wszystko albo nic” jestem zdecydowanie bliżej „wszystko”. Jak robię sobie z...

„Uzdrawianie jest efektem ubocznym pracy nad sobą”

Obraz
Kto tak powiedział? A pewna, bardzo mądra, pani, naturoterapeutka z Podlasia, Elżbieta Kuc. Mocno do mnie trafiły te słowa. Od lat olbrzymią część mojego życia i energii poświęcam na to, żeby wyzdrowieć. Diety, terapie, tyle tego było, że nie wymienię tutaj. I racja, obserwuję, że się zmieniam. Że są ode mnie wymagane pewne korekty odnośnie moich myśli, schematów, zachowań. Rozwijam się, rosnę w procesie. Myślałam, że ten właśnie rozwój, psychologia humanistyczna by go nazwała samo-aktualizacją, jest efektem ubocznym w moim procesie zdrowienia. Dlatego usłyszawszy, że być może jest dokładnie odwrotnie… Otworzyłam szeroko oczy i powiedziałam, wow, widać TERAZ byłam gotowa to zrozumieć.    Uzdrawianie nie może być celem. Bo i choroba nie jest przyczyną. Choroba ciała (D1) jest skutkiem chorego ciała mentalnego (D3) i chorych emocji (D2). A nie da się wyleczyć D1 z poziomu D1. Do D4 (nasze sny, czakra serca) ciężko świadomie sięgnąć, bo żyjemy w trójwymiarowym systemie. Więc...

O dowodach

Obraz
Cześć kochani. Tak się zastanawiałam ostatnio, czemu tak często szukamy u innych potwierdzenia własnej wartości. Czemu cudze słowo, jest bardziej wartościowe niż własne? Czemu cudza pochwała jest dla nas bardziej wartościowa niż własna?    To proste, czemu. Wszyscy byliśmy dziećmi. Wszyscy robiliśmy rzeczy, żeby zapracować na dobre słowo mamy, taty, pani w przedszkolu… Uczyliśmy się, co jest od nas wymagane i   całych swoich dziecięcych sił, robiliśmy wszystko, żeby tym oczekiwaniom sprostać. Większości z nas nikt nas nie uczył, że siłę i wartość mamy w sobie, po prostu dlatego, że jesteśmy. Nie wzmacnia się w dzieciach postępowania w zgodzie ze sobą, szkoli się je pod przestrzeganie pewnych standardów. OCZYWIŚCIE dla ich „dobra”, żeby im było łatwiej w przyszłości.  Mamy więc głęboko za-imprintowane patrzenie dookoła w potrzebie oceny, czy „dobrze” postępujemy i jak bardzo wartościowi jesteśmy. Ilu to z nas kocha robić prezenty/niespodzianki innym? Wierząc,...