O zaburzeniach równowagi
Cześć
kochani. Dziś kolejny mocno SM-owy temat. Eryk wrócił niedawno ze spotkania
dotyczącego rolfingu i powiedział, że w rolfingu chodzi głównie o to, żeby
przywrócić ciału balans. Poczułam się zainspirowana :)
Wiele
osób chorujących na stwardnienie rozsiane, cierpi na zaburzenia równowagi. W
czasie chodzenia, stania, w czasie zmiany pozycji ciała…
Nie
ułatwia to życia. Nie jest to u mnie mocno posunięty objaw, aczkolwiek zdarzają
się zabawne sytuacje. Raz podjeżdża radiowóz i policjant mówi, że pani dzwoniła
że „pijana idzie z dziećmi”. Innym razem pani przechodząca wzniosła oczy ku
niebu i z oburzeniem powiedziała „toż to jeszcze południa nie ma!”. Cóż, lepiej
się śmiać, niż płakać.
Zawsze
miałam przekonanie, że zaburzona równowaga mojego ciała, to zewnętrzny objaw
zaburzonej równowagi wewnętrznej. Część rzeczy robię nadmiernie, nie umiem
znajdować swojego balansu. Między „albo wszystko albo nic” jestem zdecydowanie
bliżej „wszystko”. Jak robię sobie zioła i fitoterapeuta powiedział „nasypać
jedną łyżeczkę” to daję dwie. Tak na wszelki wypadek, żeby zadziałało jeszcze
lepiej. Od dzieciństwa, jak się do czegoś zabierałam, byłam w tym najlepsza.
Nie zawsze jakimś wielkim kosztem, po prostu miałam wewnętrzny przymus, że
skoro już to robię, muszę zrobić to najlepiej jak umiem. Perfekcjonizm.
Ale
nie tylko perfekcjonizm wpłynął na manifestację zaburzeń równowagi w moim
ciele. Też pośpiech. Jestem z natury „elektryczną” osobą. Żyję z większym
wydatkiem energii, niż tej energii pobieraniem. Oczywiście ciągły pośpiech jest
elementem procesu, żeby dawać z siebie jeszcze więcej.
Jeśli
chodzi o kręgosłup, to za zaburzenia równowagi (podobnie, jak za nerwowość,
bezsenność, bóle głowy i chroniczne zmęczenie) odpowiada kręg C1. Cóż za „zbieg
okoliczności”, że jedyne ognisko demielinizacyjne w moim odcinku szyjnym
kręgosłupa, znajduje się akurat w C1.
I
perfekcjonizm i pośpiech i ognisko demielinizacyjne w C1, i związany z tym brak
balansu, tak jak większość zaburzeń jakiejkolwiek natury, bierze się moim
zdaniem z braku miłości do samego siebie. Z nieakceptowania, że nie muszę być
idealna, żeby być doskonała.
Wracając
do C1, właśnie zerknęłam do Louise Hay i to co mówi Louise Hay, dokładnie
zgadza się z moimi przemyśleniami. Otóż mówi, że przyczyną zaburzeń tego kręgu
(nie tylko demielinizacyjnych, także przemieszczenia „dysku”, zwyrodnienia, przepukliny
itd) jest lęk. Poczucie, że nie jest się dość dobrym. Zwracanie uwagi na to, co
inni o nas pomyślą, nieustanna paplanina z samym sobą.
Natomiast
według mikrokinezyterapii, zaburzenia C1 manifestują się, jako zaburzenia
naczyń krwionośnych. Może dopływ krwi do mózgu, na przykład do ośrodków
odpowiedzialnych za równowagę, czyli ośrodka móżdżkowego i błędnikowego? Może
odpływ krwi z powrotem? Może są jakieś blokady? Nie wiem. I nie muszę wiedzieć.
Wiem, że jak uda mi się wypracować rozwiązania na poziomie duchowym,
manifestacja zdrowia w ciele jest naturalnym skutkiem.
Staram
się zwolnić. Z miłości do siebie. Robić rzeczy świadomie, z miłością. I na
spokojnie, bez przymusu. Z radością. Jest to proces, nie dzieje się to z dnia
na dzień. Zbliżam się do mojego balansu. Joga też pomaga. I na spokój i na sam
fizyczny objaw braku równowagi. Wykonywanie ruchu w zwolnionym tempie, przy
świadomości ciała, świadomości oddechu.
Kiedyś
Wam pisałam o jodze, że nie tylko pozycje się liczą, ale tak samo przejścia
między pozycjami, „taniec”. Można powiedzieć tai-chi, chi-gong. Posłuchaj
swojego ciała. Ono wie czego chce, wystarczy tylko zapytać, skupić się i
pozwolić mu mówić.
Koncentruję
się w poczuciu bezpieczeństwa. Jestem spokojna i zrównoważona. Wszechświat mi
sprzyja. Ufam mojej higher Self. Akceptuję doskonałość mojego życia. Wszystko
jest dobrze.
To
tyle na dziś, znowu dużo napisałam. Blessing, kocham Was bardzo <3
😘
OdpowiedzUsuńSytuacje "upiłaś się" bezcenne :/
OdpowiedzUsuń