Cześć
kochani. Dzisiaj taki filozoficzny temat. Żeby nie powiedzieć duchowy (tak,
naprawdę to wszystko fizyka, ale ok, niech będzie duchowy). No cóż to za
herezje w tytule:)? Tym zdaniem trafił do mnie ostatnio David Hawkins. I tak
sobie myślę, wow, dokładnie TAK jest… Przyszłość była najpierw.
Być
może czas, tak naprawdę nie istnieje (a mówi już tak nawet nauka, fizyka
kwantowa). Może istnieje tylko teraźniejszość, a iluzja przeszłości i
przyszłości, to tak naprawdę różnice w częstotliwości (frekwencji) którą mamy.
Wracając do domu (wertykalnie) aktywujemy się i rośnie nasza częstotliwość.
Przeszłość jest tym, kim byliśmy wcześniej, mniej „rozwinięci”, bardziej
pofragmentowali. A przyszłość jest tym, do czego zmierzamy.
Więc,
jak to, przyszłość poprzedza teraźniejszość? Oddalając się od źródła naszej
świadomości, nasza częstotliwość malała, żeby inkarnowanie się tutaj było w
ogóle możliwe. Ale przed każdym kolejnym krokiem w większą gęstość materii,
planowaliśmy sobie, jak będzie wyglądało nasze życie, kiedy będziemy „trochę
mniej sobą”. Kiedy kawałki siebie, zostawimy w miejscach o mniejszej gęstości.
Więc,
być może, inkarnując się tutaj „lights out”. Światła gasną i my zapominamy
wszystko.
Włącznie z tym kim jesteśmy i po co tu przyszliśmy. Ale możemy się
czuć bezpiecznie, bo zanim tu przyszliśmy, pomyśleliśmy O WSZYSTKIM.
Widzieliśmy jaśniej, pamiętaliśmy skąd pochodzimy. Wybraliśmy najlepsze możliwe
opcje. Teraz, tutaj, wystarczy zaufać. I to jest, tak naprawdę, zaufanie samemu
sobie. Bo jesteśmy czymś dużo, DUŻO większym, niż tutaj świadomie doświadczamy.
Dzięki
temu, że przyszłość nas poprzedza, mamy ją w swoim DNA. Jakaś pamięć tego jest,
nawet, jeśli nieosiągalna w dotyku STĄD. I my się do tej przyszłości kierujemy.
Aktywujemy stopniowo to nasze DNA. I
może tutaj na Ziemi nie obudzimy się do końca, do tego kim jesteśmy. Ale możemy
ufać, że właśnie tam zmierzamy. Że mamy w sobie wszystko, czego potrzebujemy.
Żeby żyć tutaj i żeby kiedyś wrócić do domu.
Bless
YOU, który to doczytałeś to końca ;) <3
Z resztą i tak czas jest symultaniczny :) To tylko nasze postrzeganie sprawia, że widzimy jego upływ. Liniowość. Co było - dalej jest, po prostu na innej częstotliwości. A co będzie - już jest, po prostu jeszcze do tego nie 'dobiliśmy' w naszej częstotliwości. Uśmiecham się do Ciebie. Miej dobry dzień <3
Komentarze
Prześlij komentarz