Święto
Czy pamiętacie kiedy ostatnio na Wszystkich Świętych była
taka pogoda? Ja zdecydowanie nie pamiętam. 12 stopni ciepła, zero śniegu, nawet
deszczu brak. Jednak z powodu ciągłego smarkania Asiuni u nas nici ze świątecznego
spaceru. Po kościółku odwiedziliśmy za to babcię i dziadka. I zdjęłam ze
strychu… tak – ze strychu wdrapałam się tam, dosłownie, po drabinie – po moje klocki
z dzieciństwa. Takie jakby lego tylko większe. I mój Jacuś oszalał. Dziecko,
które każdą nową zabawką bawi się maksymalnie 5 minut i rzuca w kąt – bawiło się
figurkami (pieski-strażacy, wrona, królik-mamusia, hipcio-rozrabiaka…),
domkiem, zjeżdżalnią, karuzelą, huśtawką, lasem z choinek, wozem strażackim i
innymi – godzinę. I przerwał dlatego, bo przerwać musiał, czas było się
zbierać. Śmiechu i udawania było tyle… Świat nie istniał. A jeszcze więcej
moich wspomnień. Jakie miałam szczęśliwe dzieciństwo. Każdą figurkę, każdy
element pamiętałam. Także elementy zagubione. Ba, pamiętałam zabawy, które z
nimi urządzałam. Pamiętałam w jaki sposób przeszkadzała (haha) mi w tym moja młodsza
siostra. Śmieję się, bo Jacuś miał to samo, Asia „pomagała” w zabawie na swój sposób
;) Taki to był beztroski czas. Teraz doceniam takie rzeczy z dorosłej
perspektywy. Ma to swoje wady i zalety. Pryzmat tego, schematy tamtego, perspektywa
czegoś tam w tle… I świadomość że świat jednak istnieje. Ale wraz z mijającymi
latami, pojawiła się też głębia spojrzenia. Że trzeba się nacieszyć, że to
minie. Ale jest. TERAZ. Że ta rzecz, która teraz się wydaje malutka – kiedyś we
wspomnieniach będzie rzeczą wielką. Staram się z całych sił, żeby była rzeczą
wielką także we wspomnieniach moich aniołków.
Komentarze
Prześlij komentarz