O żywieniu urazy
Kurs cudów
mówi, jeśli męczy cię jakiś ból, jakaś dolegliwość czy choroba – poszukaj
kogoś, komu jeszcze nie wybaczyłeś. Nie brzmi to logiczne, ale właśnie to
robimy – mścimy się na swoim zdrowiu za coś, co ktoś nam kiedyś w przeszłości
zrobił. Nie jest łatwo wybaczyć. Ale wybaczyć wypada. Więc często przez lata
oszukujemy się, że wybaczyliśmy, tłumimy urazę, chowamy gdzieś głęboko. Ale ona
dalej jest i zjada nasze ciało od środka. Louise Hay powiedziała kiedyś –
„zacznij pracować nad swoją urazą i wybaczeniem, już teraz, kiedy jest to
relatywnie proste. Nie czekaj, kiedy dodatkowo będziesz sobie musiał radzić z
paniką, na stole chirurgicznym.” Uraza, stan braku wybaczenia, zjada nasze
ciało od środka. I często manifestuje się w postaci choroby zwanej rakiem. A
jak można się zabrać do wybaczenia? Przez zrozumienie. Głęboko wierzę, że każdy
zawsze robi najlepiej, jak tylko potrafi w danym momencie, z posiadaną akurat
wiedzą i stanem świadomości. Że nie potrafimy robić lepiej. To samo tyczy się
tego, komu nie możemy wybaczyć – niech to będą przykładowo nasi rodzice.
Pytając jak wyglądało ich dzieciństwo, mamy szansę zrozumieć, skąd się brało
ich zachowanie, jako naszych rodziców. Jak na przykład wyobrazimy sobie naszego
ojca, który na przykład zawsze nas krytykował, jako 4 letnie dziecko. Ojca jako
dziecko, które potrzebuje jednej tylko rzeczy - miłości, a wszystko co dostaje
to krytyka, krzyki i poniżenie, ze strony własnych rodziców. Mając w głowie
taki obrazek, rozumiemy, że on nie umie inaczej. Nikt go nie nauczył, jak
siebie kochać. To jak ma kochać innych? Wybaczmy w końcu, rozpuśćmy naszą
urazę. Pozbędziemy się przy okazji wszystkich fizycznych dolegliwości, które
jej towarzyszyły. Nie od razu, troszkę to trwa zanim „myśl” się zamanifestuje w
ciele fizycznym. Tak samo jak trwało, od czasu kiedy zadziała się nam „krzywda”,
i związana z nią uraza doprowadziła do stworzenia choroby. Ale to się dzieje.
Sam fakt że jesteśmy gotowi, żeby wybaczyć, już wystarczy. Wszechświat zadba o
nasze „jak”. Możemy nie umieć, nie wiedzieć jak, możemy nawet niezupełnie
chcieć wybaczyć. To, że jesteśmy gotowi, skłonni – jest pięknym pierwszym
krokiem.
Prawda że
piękne? Mieć wpływ na rzeczy? Może naprawdę więcej zależy od nas niż do tej
pory myśleliśmy? Może możemy to wykorzystać?
A teraz coś
dobrego :) Przepis na koktajl, który WŁAŚNIE z ukochanym moim wypiliśmy:
- gruszka –
2 małe,
- pół natki
pietruszki,
- zielony
jęczmień – łyżka stołowa,
- woda z
miodem,
- świeży
korzeń kurkumy,
- świeży
korzeń imbiru,
- cayenne,
- 4 kapsułki
lecytyny (przeciąć, zawartość wcisnąć do blendera, otoczki wyrzucić),
- cynamon, mielona
laska wanilii
(Ja bym
jeszcze dodała macę, ale właśnie się skończyła). Składniki wrzucamy do
blendera, miksujemy i gruszka-pietruszka. Pyszne I terapeutyczne. Kocham Was!:)
Edit: Prawie zapomniałam. Żywienie urazy to pierwsza przeszkoda z "wielkiej czwórki" Louise Hay. To be continued :)
Edit: Prawie zapomniałam. Żywienie urazy to pierwsza przeszkoda z "wielkiej czwórki" Louise Hay. To be continued :)
Komentarze
Prześlij komentarz