Cześć
kochani. Jakie piękne lato tej wiosny…:) Pamiętacie, jak jakiś czas temu,
pisałam Wam o nowej terapii, którą zaczynam? Pisałam, że więcej napiszę po
fakcie, jak będę wiedziała więcej.
Otóż
pod koniec lutego byłam o dr Kołodziejczyka w Lubsku na 3 dniowej terapii (w
czasie kursu klawiterapii). Chcieli, żebym ogoliła się na łyso (czego nie
zrobiłam), skrzywdzili mnie przez niedelikatność i brak wiedzy (nie będę się
wdawać w szczegóły, nie po to piszę tą notkę). Ale znam tę terapię, znam
książkę dr Barbasiewicza, który jest autorem metody klawiterapii i MISTRZEM.
Rozumiem, jak połączenie akupresury z akupunkturą może zadziałać. Bo
klawiterapia to refleksoterapia (bodźcowanie stref projekcyjnych na ciele)
ostro zakończonymi gwoździkami (klawikami). Widziałam w internecie filmiki, jak
pomogło osobom z SM.
Po
powrocie z Lubska (niezrażona przykrym doświadczeniem) przez miesiąc czasu,
robiłam sobie codziennie zabieg klawiterapii. Bodźcowanie całego ciała klawikami
oraz wałkami Lyapko według algorytmu dr Barbasiewicza – głowy, szyi,
kręgosłupa, twarzy, tułowia, miednicy i kończyn. Dodatkowo, co drugi dzień, mój
ukochany robił mi głowę, plecy oraz uszy.
Jakie
są moje odczucia? Nie zaobserwowałam żadnej wyraźnej poprawy. Ani w kwestii
chodzenia, ani w kwestii równowagi, ani w kwestii pęcherza. A to były moje 3
cele, rzeczy, które chciałam poprawić.
Także,
niestety, mnie osobiście klawiterapia nie pomogła wcale. Poza tym, mam małą
refleksję odnośnie idei leczenia metodami, które są bolesne. Rozumiem
pobudzanie stref, poprawę ukrwienia i tak dalej. Jednak moja intuicja mówi (w
czasie terapii nawet krzyczała), że jak coś tak boli, nie może pomóc. Organizm
jest tak skupiony na tym, że boli, że całą swoją energię skupia na tym bólu i
jak go wyeliminować. Nie myśli o tym, jak by tu się wyleczyć. Układ współczulny
autonomicznego układu nerwowego, odpowiedzialny za reakcję obronną organizmu,
zaczyna dominować nad przywspółczulnym, którego zadaniem jest przywracanie
homeostazy. Układ przysadka-podwgórze-nadnercza został pobudzony do akcji,
produkujemy tyle kortyzolu, że nie ma miejsca w naszej świadomości na
progresywną regenerację starszych zaburzeń. Może się mylę, może coś źle
rozumiem, albo nie rozumiem czegoś wcale, po prostu intuicyjnie tak czuję. Ból
to nie droga do wyleczenia. Przynajmniej dla mnie.
Czy
mogę polecić klawiterapię innym chorym na SM? Wyniki klawiterapii na
przypadkach innych chorych brzmią naprawdę zachęcająco. Nie będę ani polecać,
ani odradzać. Każdy jest odpowiedzialny za siebie i każdy podejmuje swoje
decyzje. Tak jak z dietą, dla jednego będzie dobra ketogeniczna, dla kogoś
innego wysoko-węglowodanowa. Dla jednego surowa raw food, dla kogoś innego
makrobiotyczna. Ja się tylko dzielę moimi doświadczeniami.
Kocham
Was bardzo, blessing <3
Dziękuję za podsumowanie przygody z nową terapia.
OdpowiedzUsuńNie próbowałam tej metody i jakioś mnie do nej nie ciągnie . A teraz już pozbylam się rozterki pt :czy aby nie powinnam spróbować?
Fajnie ze juz nie musze :)))
Ściskam Cię serdecznie!
Byłam na "sympozjum" dotyczącym klawiterapii u p.Barbasiewicza. (tylko...żadnego lekarza tam nie było) Pamiętam, że stałam z gołym tyłkiem, prezentował na mnie wkłuwanie (raczej wbijanie!) klawików.Tyłek, to pikuś, nie bolało, gorzej było z uszami, o rany! Poza tym...to nie miejsce na to, ale chciałam napisać tym panu do Expresu Reporterów np, żeby ostrzec ludzi przed tym oszustem. Dobrze, że zgarnęłam ciężką kasę, którą trzeba było zapłacić i wyszliśmy z mężem. Facet opowiadał takie bzdury, że szczęka opadała.Poza tym...Po raz kolejny straciłam wiarę w ludzi, którzy dla kasy oszukują i dają chorym nadzieję.
OdpowiedzUsuńI żeby nie było - wierzę, w dobroczynne działanie akupresury, akupunktury. Nie wierzę w klawiterapię.
OdpowiedzUsuń