O smutku

Cześć kochani. Jak tam zdrówko? I samopoczucie? Wszystkiego najlepszego dzisiaj lejdis! <3 Dzisiaj i zawsze. Dziś trochę o smutku (ciekawe czemu;). Smutny temat. 
 
„Uśmiechnij się!” Powtarzają wszyscy, jak się smucisz. W dobrej wierze, z miłości, chcą pomóc. „No uśmiechnij się. Myśl pozytywnie.” Czy pomaga? Może trochę tak, dobrze wiedzieć, że komuś na nas zależy. Ale możemy też mieć wtedy poczucie bycia zupełnie niezrozumianym. Przecież mi źle, jak mam się uśmiechać? I po co to komu? Te sztuczności… Na siłę… 

Pamiętacie, jak mówiłam, że poczucie winy jest zupełnie bezużytecznym uczuciem? O smutku mam trochę inną opinię. Daleka jestem od myślenia, że jest nam potrzebny po to, żeby docenić dobre rzeczy. Że jest nam potrzebny, żebyśmy potrafili czuć wdzięczność, jak czujemy radość. Nie sądzę, że potrzebujemy do tego być smutnym. Myślę, że radość jest naszym przyrodzonym prawem, a wdzięczność naturalnym wyrazem ekspresji. Nie musi istnieć zło, żeby istniało dobro. Jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia „biegunowo”, co nie znaczy, że nad tymi biegunami nie ma jedności. 

Do czego w takim razie jest nam potrzebny smutek? Może czasem, jak gdzieś biegniemy, spieszymy się, jesteśmy bardzo aktywni i oddajemy w czasie tych naszych aktywności dużo, dużo energii… Może wtedy nie potrafimy się zatrzymać. Nie dajemy sobie czasu na relaks, na refleksję. Na skupienie się na swoim wnętrzu. Myślę, że właśnie po to jest nam potrzebny smutek. Żeby się ugruntować. Żeby się skupić na sobie. Zadać sobie parę pytań, np. czego teraz potrzebuję? Czego mi brakuje, żebym mogła się poczuć lepiej? I posłuchać. Po prostu. 

Niektórzy nazywają to medytacją (co innych może przestraszyć, tak górnolotnie brzmi;). Chodzi po prostu o to, żeby zadać pytanie i poczekać na odpowiedź. Przyzwolenie, recepcja. Byliśmy tyle czasu tak bardzo aktywni, tak elektryczni… Teraz czas, żeby przyciągnąć trochę tej energii do siebie. Czas obudzić w sobie magnetyzm. A gdzie możemy znaleźć tą energię? W sobie właśnie. Smutek jest dla mnie takim „wake up call”, zatrzymaj się, starczy. Przerwa. Oddychaj. Wszystko dobrze. 

Uczę się dostrzegać te sygnały, że do czegoś podeszłam zbyt ambitnie, że za dużo na siebie wzięłam. Uczę się. Uczę się, że jestem wystarczająco dobra, że nie muszę zbawić świata, że nie muszę nikogo zmienić. Nawet siebie nie muszę zmieniać. Inna sprawa, że chcę i kocham iść do przodu. Kiedyś bardzo się tych zmian obawiałam, dopóki nie zobaczyłam, że każda zmiana, jest zmianą na lepsze. Nie jest łatwo podjąć decyzję, że jestem gotowa coś zmienić i włożyć w to trochę wysiłku. Ale to jest proces, ja to kocham. Bo efekty są właśnie w postaci otrzymania tego, czego się najbardziej potrzebuje. Sami to sobie dajemy. 

All that is unfolding is unfolding for my highest good and greatest joy. Kocham Was bardzo <3 

marcepanki z syropem klonowym :) dzieci kochają.


Komentarze

  1. Wszystkiego miłego życzę Ci dziś Agatko.
    Idę się zatrzymać na chwilę .Masz rację Nikogo nie zmienię.
    Ale mogę powspominać :ile razy mnie zaskoczono 8 marca. Zupelnie nieoczekiwanie i jakie to bylo mile. Czy to też jest medytacja?

    OdpowiedzUsuń
  2. Medytacja wdzięczności... Ekstra medytacja. W ogóle medytacja, takie szerokie pojęcie... Dla jednego będzie to siedzenie w lotosie o tonowanie "oooommm", dla innego obserwowanie oddechu, a dla kogoś jeszcze pielenie ogródka, czy sprzątanie domu. I wszystko, co jest pomiędzy pomiędzy i nawet wszystko, co poza. Nie da się tego zrobić źle. Kiedyś może napiszę więcej o medytacji, dobry temat;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo fajnie ze się okazało ze ja też medytujė

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Barbara Kazana

Koniec Agaty. Tak właśnie.