O wybaczeniu
Cześć kochani :) Ciepło, cieplej,
CORAZ cieplej? Ja wieem, na razie powooli...;) Kocham wiosnę. W zeszłym tygodniu pisałam o tym, jak to
nie wystarczy zrozumieć swoich schematów myśli/zachowań, żeby przestać siebie
krytykować i mieć do siebie żal. Że to pierwszy krok, a po nim warto zrobić
kolejny, czyli wybaczyć. Chciałam dziś wyjaśnić troszkę, o co mi chodziło.
Najpierw, o co mi nie chodziło (i
dlatego teraz pisze:). Otóż, nie jest ważne co zrobiłeś. I nie TO, co zrobiłeś,
najbardziej warto sobie wybaczyć. Ok, to też, ale to jest łatwe. Wystarczy się
przyjrzeć i dać sobie szansę na zrozumienie, DLACZEGO tak zrobiliśmy. Odrobina
empatii dla samego siebie. Myślę, że zrozumienie jest tu prawie tożsame z
wybaczeniem. Jak możemy rozumieć, dlaczego coś się stało i dalej być na siebie
za to źli?
W takim razie, co warto sobie
wybaczyć? Coś się stało. Czasem jakiś czas temu, czasem bardzo dawno temu.
Zrobiliśmy coś (nie myślę tylko o zachowaniach, myślę szerzej). Nie podobało
nam się to (albo tegoż efekty). Wytworzył się w nas dysonans poznawczy. I
zobaczcie, my DALEJ to pamiętamy. Jak długo byliśmy na siebie za to źli? Jak
długo przez wydarzenie, które już minęło i na które już nie mamy żadnego
wpływu, czuliśmy poczucie winy? Ile miłości sobie przez to odmówiliśmy? Jakie
myśli temu towarzyszyły? Ile żalu do siebie?
TO jest w moim przekonaniu
NAJBARDZIEJ warte wybaczenia. Wybaczmy sobie, że nie byliśmy dla siebie
wyrozumiali. Wybaczmy sobie, że sami się krzywdziliśmy. Że nie byliśmy po
swojej stronie. Nie jest to łatwe, bo pozytywne efekty takiego poczucia winy są
żadne. A może właśnie dlatego jest to łatwiejsze? Widzimy, że to droga donikąd,
i nabieramy przekonania, że już wystarczy? Że jestem gotowy sobie wybaczyć?
Popatrzyć na siebie z miłością,
zrozumieć siebie sprzed lat (czy też siebie z wczoraj) i zakończyć swój
„wyrok”. Postanowić, że teraz będę już się wspierać. Teraz będę swoim
najlepszym przyjacielem. Dziękuję wszystkim moim uczuciom, które nauczyły mnie,
że żal do siebie, nie jest żadnym rozwiązaniem. Nic nie naprawia, nie buduje. I
w dodatku tworzy masę nie-trafionych manifestacji. Dziękuję i pozwalam im
odejść. Kocham się. Kocham życie. Dziękuję.
Komentarze
Prześlij komentarz