Cześć kochani :) Słonko świeci, ukochany wrócił. ŻYCIE! :) O czym dziś? Bezproduktywność
poczucia winy, tak. Bezproduktywność krytyki, tak (w ogóle to pojęcia nie mam,
jak mógł w naszym ojczystym języku powstać oksymoron pod tytułem „krytyka
konstruktywna”?). Rozumiem świadomość swoich słabszych stron i pracę nad nimi.
Ale chyba wystarczy to, że je mamy, nie musimy ich wykorzystywać w walce
przeciwko samemu sobie…
Co się może stać, jak z krytykowania
siebie, ktoś uczyni nawyk? Hihi, pewnie że tak, właśnie teraz Was nastraszę, o;]
Nie no, żartuję. To jest informacja. Czy jakbym ja, 2 dekady temu, wiedziała, że
aspartam, glutaminian sodu, fluor i takie tam, sprzyjają
powstaniu SM, to czy bym się przestraszyła? Może po prostu nie piłabym tyle coli
zero, nie jadła TYLE przetworzonej żywności i myła zębów pastą z fluorem? Nie
bazujemy na lęku. Bazujemy na świadomości. A to jest dobra baza.
Przyjmijmy (ok, tutaj już
przyjmujemy to od jakiegoś czasu, ale na potrzeby tej notki przyjmijmy raz
jeszcze), że każda nasza myśl, to nasionko, które w swoim czasie wykiełkuje i
wyda plon. Jaki plon mogą wydać myśli pełne krytyki do samego siebie (btw, jak
krytykujemy KOGOŚ to może też tak naprawdę krytykujemy samego siebie? No COŚ na
pewno projektujemy…)? W naszym ciele, swoistą „strefą projekcyjną” krytycznych myśli, są
nasze nerki. Filtr naszego organizmu. I głowa, bóle głowy. Być może, są
spowodowane właśnie umniejszaniem własnej wartości i związanym z tym lękiem.
Artretyzm też można umieścić w tej kategorii. Może ma źródło w poczucie bycia
niekochanym i krytycyzmie z tym związanym. I urazą…
A poczucie winy, jaki ono wyda plon?
Wina zawsze domaga się kary. Każdy ból, który się nam przytrafia, jest karą, za
coś. Nasilenie bólu, mówi na „jak długi wyrok” się sami skazaliśmy. A
lokalizacja bólu, mówi o tematyce, na przykład, co jest do wybaczenia (np.
sobie) lub schematach myślowych, które „zasiały” nasze poczucie winy (za co
jesteśmy na siebie tak bardzo źli), które następnie zamanifestowało się w
postaci doświadczenia (bólu). Na przykład, boli gardło, być może coś nie do
końca ok, z naszym wyrażaniem siebie, komunikacją, twórczością itd. Jeśli
chodzi o gardło, 5ta czakra, dodałabym też odpowiedzialność i miłość własną.
Książki o tym powstały, tutaj tylko tak sygnalizuje temat. Żebyście wiedzieli,
jak bardzo warto słuchać swojego ciała, ono nas tak kocha, TYLE nam mówi. Ono
nam pomaga. Może świadomie nie chcieliśmy naszych chorób, ale potrzebujemy
każdej z nich (którą sobie stworzyliśmy).
Mała afirmacja na ból (i poczucie
winy z nim związane). By Louise Hay. Z czułością odcinam się od przeszłości. Ja
jestem wolna i wszystkie osoby z mojego przeszłości są również wolne. Wszystko
jest teraz dobrze w moim sercu. Kocham i aprobuję siebie. Kocham i zasługuję na
miłość. Patrzę na siebie i na to co robię oczami miłości. Jestem bezpieczna.
I nerki. Moje życie toczy się zgodnie z boskim planem. Z każdego doświadczenia wypływa jedynie dobro. Bezpiecznie jest dorastać. Uwalniam się od starego i witam nowe. Wszystko jest dobrze.
I gardło. Mniej związane z krytyką, ale skoro już mi przyszło do głowy...;) Otwieram serce i wysławiam radość życia. Wyrażam siebie radośnie i swobodnie. Bez problemu wyrażam swoje zdanie. Wyrażam swoją kreatywność i jestem gotowa się zmienić. Uwalniam się od wszelkich ograniczeń. Bezpiecznie jest być sobą.
Kocham Was bardzo, dobrego dnia
<3
Ps. „Krytyka konstruktywna”? Właśnie
zrozumiałam… Konstrukcje mogą świecić, ale też mogą nie-świecić wcale. E tam, i
tak nie lubię tego powiedzenia. Wynika z bezsilności i tłumaczy tylko nasz brak
zrozumienia…
Komentarze
Prześlij komentarz