Robiąc dziecku te piękne zdjęcia, nawet nie przeczuwałam, że
będę musiała się tam za chwilę wpinać i go ratować. W sukience, na boso. Tak
jak przyszłam. Po linach. Przy prawie 30 stopniach. Jeeej.
A wyszliśmy z domu, do lasu... Z hulajnogami... LODY im nawet obiecałam, żeby nie iść TAM. Hulajnogi wróciły, zmoczyłam włosy i uległam, taka słaba jestem.
|
Och, jak oni się kochają... |
|
I to wcale nie jest najdziwniejsza w "garnizonie" rzecz. Not even close. |
|
Weszłam do tego bagna za ich plecami (piłka wpadła). Rybka mi przepłynęła koło stopy. Do góry brzuchem. |
Komentarze
Prześlij komentarz