O ćwiczeniach
Cześć kochani. Piąteczek? Taaak. Dziś dalej o tym, jak
kochać swoje ciało. Nie tylko to, co jemy je odżywia. Także to, jak je
ćwiczymy. Nie tyle jak, ile czy. Nieważne, co robisz, ważne żeby się ruszać
(tylko w ten sposób np. odżywiamy nasz kręgosłup, bez ruchu substancje odżywcze
w ogóle do niego nie docierają) i żeby nam to sprawiało przyjemność. Czy to
będzie skakanie na trampolinie, spacer, pływanie, bieganie, rower, taniec…
cokolwiek daje nam radość. Cokolwiek lubimy.
Ja ćwiczę jogę. Jaką jogę? Tyle tego jest… ashtanga, kriya i
inne… Żadną z nich:) Moją jogę nazywam „self-guided joga”. Wayne Dyer kiedyś
powiedział „don’t tell me how to do yoga, it’s the soul speaking”. Joga to mój
taniec, moja rozmową z wyższą częścią mojej świadomości. Włączam spokojną
muzykę i robię to co, co mówi mi moje ciało, co mówi mi intuicja. To, czego
ciało potrzebuje. Tak samo, jak poszczególne pozycje, które przyjmuje moje
ciało, są też ważne zmiany między tymi pozycjami. Przejścia. Ciało się uczy. Ja
je kocham i rozumiem coraz lepiej. Jest coraz bardziej elastyczne, coraz lepiej
się czuje, i, co najważniejsze dla mnie – mam tego ciała coraz większą
świadomość.
Ja to kocham, więc nie potrzebuję dodatkowej motywacji, żeby
ćwiczyć. Ćwiczę w domu, na moim dywaniku do medytacji, pod niebem (oknem w
dachu:). Ale jeśli ktoś nie jest do końca przekonany, czy wytrwa w regularnej
praktyce, może warto dać szansę (organizowanym teraz wszędzie) zajęciom. Joga,
fitness, trampoliny, aqua-ćwiczenia, tenis, sztuki walki, siłownia… JEST w czym
wybierać. Kochajmy nasze ciało, ruszajmy tą naszą energię, balansujmy się. Z
miłością i radością. Jeśli ćwiczymy z okazji „postanowienia noworocznego” albo
„za karę”… Jeśli ćwiczenie jest męką… Trudno oczekiwać, że takie ćwiczenie, w
czasie którego nie czujemy się dobrze, przyniesie nam dobre efekty. Jestem
głęboko przekonana, że każdy, jeśli tylko chce, może znaleźć formę aktywności,
którą pokocha.
Kocham Was kochani. Ćwiczcie na zdrówko! <3
Komentarze
Prześlij komentarz