Przyczyny duchowe a przyczyny fizyczne
Cześć kochani. Pamiętacie
moją ostatnią notkę? O moich przyczynach SM? Pisałam o przyczynach fizycznych i
przyczynach duchowych.
Kocham Was bardzo, jestem z Wami. To takie proste.
Niełatwe, ja wiem. Ale proste. Wystarczy intencja, wszechświat zadba o resztę.
Jesteśmy prowadzeni.
Chciałam dziś do tego wrócić
i troszkę rozwinąć. Jestem przekonana, że najpierw dzieje się coś na wyższych
poziomach, a dopiero potem manifestuje się w ciele. Na przykład, żeby śledziona
się rozchorowała, musi być najpierw jakaś psychiczna obsesja. Jak choruje
tarczyca, często najpierw było jakieś upokorzenie. Jak chorują oczy – często
najpierw nie chcemy czegoś widzieć, albo nie podoba nam się to, na co patrzymy.
Uszy – nie chcemy czegoś słyszeć. Nos – nie chcemy słuchać intuicji.
Uzależnienie – chcemy uciec od siebie. Wrzody – mamy poczucie bycia
niewystarczająco dobrym. Wątroba – niechęć do zmian i wybaczenia (to samo rak,
przy głębokich zranieniach). Upraszczam, żeby pokazać mechanizm.
Choroba każdej części ciała
jest symbolem, bardziej zewnętrzną manifestacją choroby poziomu duchowego.
Jeśli rozwiążemy nasz problem duchowy wcześniej, zanim pojawi się choroba – nie
będzie już się musiała pojawiać. Ale nie tylko. Jeśli choroba już się pojawiła,
a my zidentyfikujemy problem duchowy, który za nią stoi i rozwiążemy go –
choroba nie będzie już nam potrzebna. „Przypadkiem” znajdziemy sposób, jak ją
wyleczyć, bądź też nawet wycofa się sama. Organizm posiada niezwykłą zdolność
do samo-regeneracji. Jeśli go tylko w tym wspieramy.
Stwardnienie rozsiane jest
chorobą o złożonej naturze, ma wiele przyczyn. Ok, nawet jeśli powiemy, że
jedną – lęk – trzeba dalej drążyć i szukać tego lęku przyczyn. Żeby móc go
odrzucić, trzeba zrozumieć i pokochać najpierw. Nawet lęk ma swoje zadania. Ma
za zadanie nas chronić, jeśli nie czujemy się bezpiecznie. Każdy prędzej, czy
później wyrasta ze swoich lęków. Im szybciej tym lepiej. Moje lęki, nie pełnią
już dla mnie funkcji adaptacyjnej. Już wiem, że jestem bezpieczna. Już się
nawet czuję coraz bardziej i bardziej bezpieczna.
Jaki ty masz kłopot? Ze swoim
ciałem? Emocjami? Umysłem? Przyjrzyj się, jakie mogą być tego głębsze
przyczyny. Bezpiecznie jest wiedzieć rzeczy. Bezpiecznie jest się poznawać.
Bezpiecznie jest się rozumieć. Wtedy mamy szansę, żeby się zmienić. Może już
nie potrzebujesz swojego problemu? Może warto zauważyć, jak jest w nim lekcja,
zrozumieć i uwolnić…
zgadzam się z tym, co napisałaś... mnie życie "obdarowało" Haszimito.... a to tylko czubek góry lodowej :(
OdpowiedzUsuńOch kochana... to też "auto-immune"... Choruje układ odpornościowy, a tarczyca po prostu "dostaje" rykoszetem...
UsuńWznoszę się ponad stare ograniczenia i pozwalam sobie na swobodne i kreatywne wyrażanie siebie.
Ps. Kobieta niedoskonała? Nie musisz być idealna, żeby być doskonała. Serio, nie musisz wcale. Jesteś piękna i dobra TAKA jaka jesteś. Wszyscy jesteśmy. Love <3
Kobieto niedoskonała , już Cię lubię. Serio.
Usuń