Wiosna ach to ty

Ciepło się zrobiło. I natychmiast mój mózg zapomniał, jak się chodzi, no… Czy noga? Nie, mózg. A lato ma być wyjątkowo upalne. Ekstra. Co jeszcze? Co jeszcze powiem, w te piękne pierwsze dni wiosny? Co słonko tak ładnie świeci, ludzie się kochają i w ogóle aż CHCE SIĘ ŻYĆ. No co? Oko :) Śmieję się przez łzy. Ale serio. Ech, no... Dwie rzeczy – ciepło to raz, a dwa że przestałam, na małą chwilę, CAŁY CZAS (coś) JEŚĆ, bo myślałam, że tak będzie zdrowiej. Okazuje się, że nie dla mnie. Wystarczył jeden dzień od rana do 18-tej (czy 17-tej…) na 1 jabłku i dwóch bananach i mój organizm powiedział „o nie, nie ze mną te numery”. Nie wiem, czy Wam kiedyś mówiłam, ale pewnie tak, ilość kalorii, które sobie „dostarczam” podważyłaby wszelkie teorie, które mają dietetycy w zapotrzebowaniu ludzi. Powinnam co najmniej ważyć 100 kilo i mieć wszelkie choroby towarzyszące otyłości. Szczególnie przy ilości ruchu, hmmm… charakterystycznej dla osoby z SM. (Aaa!! Właśnie COŚ zrozumiałam o moim „energetycznym” funkcjonowaniu!! Duże aha łamane na wow.) W każdym razie… dziś siedzę na tyłku, zbieram energię, modlę się i negocjuję, że nie, nie muszę teraz przepraszać się z moimi kulami, czy wózkiem. Jeszcze nie. Dzieci jeszcze małe. Jeszcze trochę. No już MOGĘ jeździć do Dąbka (w dobrej formie też). A do szpitala mogę równie dobrze chodzić, w odwiedziny i no… na badania wszystkie… wystarczy, pewnie że wystarczy. I będę ładnie pisać bloga. I będę miła i w ogóle… Coś jeszcze? :) Spiritual manners. Nie no, nie idzie mi tak źle, chyba… Aczkolwiek mam wypunktowywany każdy maleńki detal, odkąd poluźniłam trochę wpływ poczucia winy na percepcję ogólną. Także poprzeczkę mam wysoko. No ale gdzie indziej JA miałabym mieć poprzeczkę? :)

„Cześć, jestem pilot od klimy, dawno śmy się widzieli!” Ok. Damy radę :)

Tak, piszę o głupotach (acz prawdziwych), bo jakbym miała Wam powiedzieć, co się naprawdę we mnie dzieje… Dzieje się trochę. Dzieje się dobrze. W sumie, jeszcze nie czas, żeby to oceniać. Będzie czas, niedługo się podzielę.
Buźki

Ta huśtawka pamięta moje dzieciństwo...





Własnoręcznie zbierane bursztyny. Własnoręcznie odjęty sobie od ust spirytus.

A na ścianie... 12 lat temu.... :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Koniec Agaty. Tak właśnie.

Barbara Kazana